– Fajni ci nasi Afrykańczycy, a mieszkańcy Głowna też ich bardzo polubili. Niektórzy aż za bardzo i mówi się na mieście, że właściciel klubu niedługo będzie musiał wybudować ze dwa żłobki dla Mulatów – śmieje się Marek Pawlak, trener III ligowej Stali Głowno, w której gra… 9 Nigeryjczyków i 1 Kameruńczyk.
Głowno, kilkunastotysięczne miasteczko pod Łodzią. Jego chlubą jest III-ligowa drużyna, na której mecze przychodzi nawet po kilka tysięcy osób. Dlatego kiedy okazało się, że z powodów finansowych zespół może nie przystąpić do rozgrywek, mieszkańcy byli niepocieszeni.
– Wtedy zgłosił się do nas menedżer Mirosław Skorupski i zaproponował swoich afrykańskich piłkarzy, których nasprowadzał do Polski – opowiada trener Pawlak. – Trochę się wahałem, czy w ogóle uda się z tego zrobić III-ligowy zespół. Ale w końcu pomyślałem, że czemu nie, spróbuję.
Muzyczka z komórki
Z afrykańskimi piłkarzami spotykamy się w budynku klubowym tuż przed treningiem.
– W Polsce jest super. A dziewczyny jakie ładne. Tylko trochę u was zimno – uśmiecha się Kenneth Njinma, bramkarz Stali.
Nagle jeden z Nigeryjczyków wyjmuje z kieszeni komórkę i puszcza skoczną melodię. Po chwili wszyscy wesoło tańczą w kółeczku do afrykańskich rytmów.
– Oni tak zawsze – śmieje się Piotr Karolak, opiekun piłkarzy. – Gotuję im i ogólnie dbam, żeby im niczego nie brakowało – tłumaczy.
Afrykańczycy mieszkają w wynajętym domu na przedmieściach Głowna.
– Raz jedna gazeta wyciągnęła, że w tym budynku była wcześniej agencja towarzyska. I w sumie prawdę napisali, ale to stare dzieje, więc po co takie sprawy przypominać, potem ludzie przykre rzeczy gadają – denerwuje się pan Karolak.
Trenują koło ubojni kurczaków
Dojeżdżamy do miejsca, gdzie piłkarze Stali trenują zimą. W szczerym polu stoi ogromna ubojnia kurczaków, obok niej powstało imponujące boisko ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem.
– Właściciel ubojni, pan Piórkowski, wybudował je sobie i pozwala nam na nim trenować – tłumaczy Karolak. – Bardzo nam pomaga, sprzedaje nam kurczaki za grosze – zdradza.
Początek treningu i od razu zaskoczenie. Piłka wędruje między afrykańskimi zawodnikami jak po sznurku. Są szybcy, sprawni, świetnie wyszkoleni technicznie. Trudno uwierzyć, że w całej jesiennej rundzie Stal wywalczyła zaledwie… 4 punkty i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli.
– Bo indywidualnie to oni wszyscy są znakomici. Taki obrońca Emmanuel Emehel czy skrzydłowy Obi Uche mogą zrobić naprawdę dużą karierę. Ale jeżeli chodzi o taktykę, to jest tragedia! – tłumaczy przyczyny niepowodzeń trener Pawlak. – Do tego jeszcze sędziowie złośliwie gwiżdżą przeciwko nam. Jak po jednym meczu, w którym znów nas "przekręcili", poleciałem do jednego z pretensjami, to tylko zaśmiał mi się w twarz i powiedział: "A co, myśleliście, że jak sobie nasprowadzaliście tych Murzynków, to teraz będziemy wam dawali wszystko wygrywać?".
Małolaty koczowały pod stadionem
Na szczęście mieszkańcy Głowna nastawieni są dużo życzliwiej.
– Na początku to w ogóle nie można było treningów przeprowadzić. Tłumy małolat zakochanych w naszych piłkarzach koczowały pod stadionem – opowiada Karolak.
Ciemnoskóre "gwiazdy" korzystają z ogromnego powodzenia.
– Do domu sprowadzać dziewczyn nie mogą, mają zakaz. Ale słyszałem, że na mieście nieźle sobie radzą – śmieje się trener Pawlak. – Dlatego niedługo trzeba będzie żłobek otworzyć, jak się Mulaci zaczną rodzić.
– Ale ogólnie nie ma z nimi problemów wychowawczych – dodaje pan Karolak. – Powiedziałem im, że na szaleństwa będą mogli sobie pozwolić, jak ich kupi Real albo Barcelona. A na razie niech się skupią na karierze. W domu to głównie śpią, a ostatnio oglądają Puchar Narodów Afryki. Jak niedawno ich Nigeria przegrała mecz, to łazili załamani i przeklinali smutno po polsku: "Dlaczego, kur…, dlaczego?!".
– Polskiego w ogóle uczą się bardzo szybko. Wiedzą już, że na pieniądze mówi się u nas sianko. I znają też zasadę: "nie ma sianka, nie ma granka" – kończy ze śmiechem trener Pawlak.