Patrzę smętnie na wyniki kolejnych futbolowych potyczek i zastanawiam się, czy kiedyś będę mogła kibicować wyspiarzom z CV w tak poważnych rozgrywkach. Gdy rok temu zadałam to pytanie Antonio, mojemu 10 letniemu ekspertowi od piłki nożnej na Cabo Verde tylko smutno westchnął.
„Odwestchnęłam" mu równie smutno i na tym nasza dyskusja się skończyła. A przecież zdolnych piłkarzy na Wyspach chyba nie brakuje i nie brakowało. Niektórzy trafiali do portugalskich klubów, wyłuskani przez obrotnych trenerów, inni trafili do europejskiej piłki via Senegal.
Jak chociażby Patrick Vieira. Tak, tak, TEN Patrick Vieira! Ten, który w 1998 roku wraz z DKF zdobył mistrzostwo świata, przez wiele lat filar jedenastki „les bleus" i jej kapitan pod nieobecność Zidane'a ( dla niezorientowanych – DKF to mój skrót dla drużyny Francji czyli Dawnych Kolonii Francuskich, bo rodowitych piłkarzy znad Sekwany było w niej jak na lekarstwo ) .
Mało kto wie, że rodzice Patricka Vieiry pochodzili z Cabo Verde. Na jego oficjalnej stronie widnieje jedynie, że „wyjechał z rodzicami z Senegalu do Francji". I raczej się do wyspiarskiego pochodzenia nie przyznaje, co mnie trochę dziwi: przecież prawdziwy Kabowerdyjczyk to taki, który nim zostaje nawet mieszkając na końcu świata, a może nawet zwłaszcza mieszkając na końcu świata. I nie w głowie mu wyrzekanie się swej tożsamości.
Stąd takie rozbieżności w ocenie Vieiry przez kibiców rodem z Cabo Verde. Jedni są dumni ( „nasz Patrick" ) , inni mówią, a raczej piszą na forach „ Jaki on nasz, skoro nigdzie o swych korzeniach nie wspomina?". Mój ekspert Antonio czekał z odpowiedzią cały tydzień, gdy go spytałam w mailu, jakiej narodowości właściwie jest jego idol. „Pól Francuz pół Kabowerdyjczyk", odpisał wreszcie. Hmm…
Dlatego żałuję, że wśród sportowych idoli Antonia nie ma na przykład takiego JOSE REISA! Kto to? A właśnie! Zwą go „Adwokat diabła"! Urodził się w Portugalii, ale rodzice wywodzą się z São Vicente. Dorastał, jak tysiące luzofońskich emigrantów w biednych, zaniedbanych dzielnicach Lizbony.
Nie był pierwszym wyrostkiem, na którym kolosalne wrażenie zrobiły filmy akcji, których fanem był jego ojciec. Ale był jednym z nielicznych, który na wrażeniu nie poprzestał. Zaczął trenować kickboxing w klubie Cacém. I tak się zaczęło. Dziś trzydziestoletni José Reis jest reprezentantem Portugali i ma na swoim koncie wiele sukcesów. Wzrost – 182 cm, waga 72 kg. Czterdzieści stoczonych walk, z tego 30 wygranych ( 10 przez KO ). Mistrz Europy i mistrz interkontynentalny.
A skąd przydomek „Adwokat diabła"? To druga twarz emigranta z przedmieść. "Nie było to łatwe, ale opłaciło się. Zawsze czułem potrzebę doskonalenia się, bo zawsze uważałem, że mogę zrobić więcej. A żeby zrobić więcej trzeba się uczyć".
I José się uczył. Tak dobrze, że uzyskał …dyplom z prawa! Prawnik na ringu? Bardzo lubił film „Adwokat diabła" z Al Pacino i…tak już zostało. „Obie te dyscypliny się we mnie uzupełniają", dodaje. A swoją wiedzę wykorzystuje w pracy z trudną młodzieżą w wieku 11-16 lat, w ośrodku wychowawczym. Chce coś zrobić dla tych, których na przedmieściach Lizbony jest wciąż pełno. Na tych przedmieściach, na których sam wyrósł.
Ale to nie ostatnia odsłona José. Kickboxer , prawnik, ale raper? Ano tak i zapewne tematów do tekstów mu nie brakowało. A i autorytet u podopiecznych murowany. O przykładzie nie wspomnę.
A kabowerdyjskie korzenie? Choć urodzony w Portugalii czuje się Luso-Kabowerdyjczykiem i wyraźnie o tym mówi: „ Z każdej z tych kultur, lusofońskiej i kabowerdyjskiej coś czerpię i nie widzę w tym nic złego".
Inna historia, inny sport, inny człowiek, ale wybacz, Antonio. Wiem, jak cenisz Vieirę, ale dla mnie ktoś taki jak José Reis jest po prostu the best! Bez wielotysięcznych tłumów na trybunach, wywiadów w prasie, reklam i medalu mistrza świata w piłce nożnej: ten facet to po prostu serie A!
Elżbieta