O tym, że na Seszelach będą wybory, nie rozpisują się europejskie media. Z perspektywy mieszkańców tego niewielkiego wyspiarskiego kraju, czekające ich głosowanie ma jednak duże znaczenie. Zadecyduje bowiem o losach obecnego prezydenta Jamesa Michela.
Wavel Ramkalawan, lider największej opozycyjnej partii na Seszelach, Partii Narodowej Seszeli, wierzy w swoje zwycięstwo w nadchodzących wyborach prezydenckich i w to, ze Michel w sposób pokojowy zakończy swoją kadencję. Ten były anglikański duchowny, starał się już o wybór na prezydenta. Zdobył wtedy 46 procent głosów, pomimo niesprzyjającej atmosfery towarzyszącej wówczas głosowaniu.
Ramkalawan ma duże zasługi w walce o wielopartyjną demokrację. Walczył o nią w czasach dyktatury prezydenta Alberta Rene, a swoją walkę zakończył zwycięstwem w 1993 roku. Od tego czasu Seszele uczą się demokracji, a mieszkańcy tych wysp zdają sobie sprawę, że nie ma alternatywy dla ustroju demokratycznego.
Ramkalawan ufa, że Michel odejdzie, szanując demokrację. Na dowód tego przytacza reakcję swojego rywala do fotelu prezydenta. Michel był bowiem pierwszym afrykańskim przywódcą, która wzywał prezydenta Laurenta Gbagbo z Wybrzeża Kości Słoniowej do uznania wyborczej klęski. Ponadto Seszeli nie stać na pogwałcenie demokracji i powyborczy chaos, bo ten niewielki kraj musi zachować stabilność wobec zagrożenia ze strony piratów, aktywnych również w tym rejonie Afryki, a jednocześnie nie może zrezygnować z głównego źródła dochodów, którym są dochody z turystyki – uważa lider opozycji i dodaje, że Seszele poczyniły ogromny krok do przodu w procesie demokratyzacji. Tym co jest do naprawienia i reformy, jest przede wszystkim hegemonia partii rządzącej. Ten, kto ma większość w seszelskich władzach, nie dopuszcza do konsultacji i kierowania krajem, osób spoza własnego ugrupowania. To powinno się zmienić – twierdzi Ramkalawan.
Lider opozycji chce też włączenia organizacji pozarządowych do procesu podejmowania ważnych dla kraju decyzji. Zamierza też uświadomić ludziom, że dyktatura jest już przeszłością i nie powinni obawiać się wyrażania publicznie swoich opinii. Nie może być tak, że Seszelczycy obawiają się sympatyzować otwarcie z opozycją, bo wtedy ich dzieci nie dostaną stypendiów i nie będą mogły się kształcić na wysokim poziomie. Podobny problem pojawia się w sytuacji, gdy młody Seszelczyk aplikuje o pracę w administracji rządowej. W ramach tzw. procedury bezpieczeństwa musi odpowiedzieć na pytania o sympatie polityczne i o ugrupowanie, na które głosował w wyborach. Pytany jest też o poglądy swoich przyjaciół. To niedopuszczalne – podkreśla lider opozycji. Problemem pozostaje też niewielki udział opozycji w największych mediach. Główny dziennik oraz rozgłośnia, są kontrolowane przez rząd. Mimo to Ramkalawan patrzy optymistycznie na przyszłość swojego kraju.
Opozycja, jeśli przejmie władzę, chce kontynuować proces demokratyzacji. Samo ugrupowanie Ramkalawana zwraca większą uwagę na problemy społeczne, pomimo swojego liberalno-konserwatywnego charakteru. Tymczasem Michel, wywodzący się z ruchu o socjalistycznych korzeniach, przeformułował swoje sympatie, wdrażając w czasie swojej program daleki od socjalizmu.
Ramkalawan liczy na zwycięstwo w pierwszej turze i 53 procent głosów. Jego zdaniem opozycji nic już nie powstrzyma, nawet ograniczony dostęp do kontrolowanych przez politycznych rywali mediów. A jeśli opozycja przegra, Ramkalawan deklaruje, że uzna tę porażkę, bo ufa komisji wyborczej. Porażka nie będzie też końcem jego partii. Ramkalawan nadal będzie działał na rzecz wielopartyjności i demokracji.
p