60-letni Jama Dhoodi Shirar należy do małej i marginalizowanej grupy etnicznej Gabooyo, mieszkającej na terenie centralnej Somalii. Wraz z 400 innymi rodzinami (ok. 2,400 osób) mieszka w miasteczku Beletweyne.
Mniejszości etniczne, takie jak Gabooyo są dyskryminowane, szczególnie ze względu na rzemiosła, w jakich się specjalizują – w tym przypadku szewstwo i kowalstwo. Pomimo, że są Somalijczykami i muzułmanami, nie wolno im zawierać małżeństw z członkami większych grup etnicznych w Somalii.
Shirar opowiada o trudnym położeniu swoich ludzi:
„Zdaję sobie sprawę, że każdy w Somalii cierpi, ale chyba nikt tak, jak my. My cierpimy w milczeniu, nikt nie wie o naszym nieszczęściu. To prawie tak, jakby w ogóle nas nie było. Nie mamy klanu, który dbałby o nasze bezpieczeństwo i interesy, więc każdy może nas wykorzystywać i deptać. Jeśli któryś z nas zostaje zabity, nie możemy domagać się rekompensaty. Mamy szczęście, jeśli ktoś z klanu zaangażowanego w zabójstwo nas przeprosi. Śmierć zwierzęcia wzbudza większą uwagę.
Podczas rządów prezydenta Siada Barre’a (1969 – 1990) byliśmy traktowani dużo lepiej, ponieważ oficjalnie była zakazana dyskryminacja. Mogliśmy wtedy również zarabiać na życie w dowolnych zawodach, a nie tylko w tych zarezerwowanych dla naszej grupy. To jednak się skończyło.
Nie mamy reprezentantów wśród lokalnych władz, a jak nikt cię nie reprezentuje, to tak, jakby cię nie było. Kiedy przychodzi pomoc od organizacji humanitarnych, jesteśmy pomijani przy dystrybucji. Wszystko rozdzielają między sobą ci, którzy mają władzę. Cierpimy więc jeszcze bardziej niż inni.
A przecież jesteśmy Somalijczykami i dobrymi Muzułmanami. Jedyne, o co prosimy, to aby być traktowani jak ludzie. Modlimy się, aby nowy rząd zajął się naszymi problemami.”
maru, IRIN