7 Dni Afryka: Uogólnianie jest wrzodem leniwych umysłów

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf 7 Dni Afryka: Uogólnianie jest wrzodem leniwych umysłów

Szanuję podróżników, bo do dalekich czy bliskich wyjazdów trzeba czasem odwagi. Sami podróżnicy bywają jednak niebezpieczni w swoich relacjach. Ich słowa nie zawsze można sprawdzić. Najczęściej po powrocie do Europy czy Ameryki Północnej, gdy opowiadają tubylcom – rodakom o tym, co widzieli, nikt nie może zaprzeczyć ich słowom, bo nie ma tych, o których opowiadają.

Trafiłem na recenzję pewnej książki na dlalejdis.pl. Jest to książka „Wojna kobiet” autorstwa Kanadyjki Sally Armstrong. Dziennikarka opisuje w niej dramatyczne sytuacje kobiet w niektórych krajach targanych wojną i biedą.

Po przeczytaniu recenzji pani Klaudii Kwiatkowskiej zamurowało mnie. Czy tekst chwalebny może być recenzją? Pewnie, że tak, jak każda ocena subiektywna. Kłopot w tym, kiedy w ocenionej książce roi się od ogólnikowych pseudo-konkretów.

Nie będę odnosił się do pisarki z Kanady. Ja jednak chcę się odnieść raczej do Pani Kwiatkowskiej, która dokonała recenzji w języku polskim. Na studiach mówiono mi, że recenzent to osoba przygotowana merytorycznie do analizy i oceny. Żeby tego dokonać, trzeba mieć rozeznanie. W tym przypadku wypada mieć pojęcie o kulturach miejsc, o których mowa w książce.

Opowiadanie o tym, że w Afryce panuje patriarchat, kompromituje osobę mówiącą. Są z pewnością kraje, gdzie ten system jest zakorzeniony. Są to tylko kraje, a nie cały kontynent (54 państwa)! Znakomita większość Afryki Zachodniej jest matriarchalna do szpiku kości, szczególnie na terenach dawnego cesarstwa Mali. W Senegalu praktycznie wszystkie grupy etniczne znają tę tradycję.

Z kolei obrzezania dziewcząt w Afryce Zachodniej – niestety zdarza się i trwa walka z tą praktyką – ale warto też wiedzieć, że dokonują tego wyłącznie kobiety. Z kolei mężczyźni obrzezają wyłącznie chłopców. Pani recenzentka powinna o tym wiedzieć, skoro bierze się za wyjaśnienie pewnych zjawisk ogólnoafrykańskich. Jak rozumiem, recenzja tej książki ma ambicję przybliżyć polskiemu czytelnikowi niektóre aspekty kultur kontynentu.

Autorka recenzji napisała: „Sally Armstrong jest kanadyjską dziennikarką, spotyka się i rozmawia z niezwykłymi kobietami, które dzielą się z nią intymnymi i przerażającymi przeżyciami, jakich doświadczyły”. Negować tego, co kobiety różnych krajów na kontynencie afrykańskim powiedziały dziennikarce, nie sposób. Pisanie o tym – w tekście pojawiają się raptem trzy kraje: R.D. Konga i Kenia (gwałty) oraz Senegal (obrzezanie dziewcząt) , że kobieta nie ma najmniejszego znaczenia w Afryce, to już bezczelność. Z recenzji wynika, że w 1992 roku kanadyjska dziennikarka pojechała do Sarajewa, by napisać reportaż o sytuacji dzieci podczas wojny domowej. Wtedy usłyszała o obozach gwałtu. Pani Kwiatkowska nie ma jednak odwagi pisać o gwałtach w „Europie”. Gdzie niby leży Sarajewo? Słowem, im bliżej własnego podwórka, tym ostrożniej! I to ma być dziennikarstwo?

Czytam dalej. „W Afryce istnieje zabobon, według którego im zgwałcona dziewczynka jest młodsza, tym lekarstwo na HIV jest mocniejsze”… Statystyki pokazują, że ogromna część kobiet w Afryce padła ofiarą gwałtu lub nią będzie”.

Tu polska recenzentka miała możliwość się wykazać, gdyby była dobrze przygotowana (nie zakładam złej woli). Mam wrażenie, że nie jest nawet przygotowana do zwykłego komentarza. Gdzie w tych 54 krajach Afrykańskich istnieje ten zabobon? Skąd pochodzą kobiety, z którymi rozmawiała Kanadyjka? Czy to, że coś złego dzieje się w Szkocji Portugalii, czy Włoszech ma znaczyć, że cała Europa jest tym czymś dotknięta? Jak można takie ogólniki pisać i uważać, że to recenzję? Afryka to miliard ludzi, około dwa tysięce języków, czyli grup etnicznych. Tyle prawie jest też różnych zwyczajów.

Recenzja charakteryzuję się przede wszystkim analizą i oceną. Pani Kwiatkowska rozpoczyna swoją „recenzję słowami: „mamy szczęście, że żyjemy w miejscu, w którym kobiety traktowane są na równi z mężczyznami, mamy swoje prawa i przywileje. W wielu krajach na świecie (głównie w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie), w których czas upływa zdecydowanie wolniej niż w Europie czy Ameryce, kobiety nie posiadają tam najmniejszych praw, traktowane są jak niewolnice”.

Nie wiem skąd tu wątek czasu. Recenzentka mogła, chociaż sprawdzić, jaki jest procent kobiet w parlamentach tej Północy, która jest rajem dla kobiet. I jaka odległość dzieli naszą Polskę ukochaną od innych w tej sprawie. Nasuwa mi się hasło do tej drugiej recenzji: uogólnianie jest wrzodem leniwych umysłów.

Mamadou

Projekt „Afrykanie w Polsce – badanie i monitoring na rzecz zwalczania dyskryminacji”, realizowany w ramach dotacji otrzymanej z programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG, jest projektem o zasięgu ogólnopolskim i ma na celu sprawdzenie, jak po pięciu latach, od przeprowadzenia pierwszych kompleksowych badań na temat postrzegania Afryki i jej mieszkańców przez obywateli Polski oraz pierwszego monitoringu polskich mediów, zmienia się stosunek polskiego społeczeństwa i mediów wobec osób pochodzenia afrykańskiego.

W rezultacie projekt dostarczy kluczowych danych, niezbędnych do prowadzenia działań, które w sposób systemowy przeciwdziałają nietolerancji i dyskryminacji, w tym pomogą też lepiej zrozumieć współczesne źródła zjawiska mowy nienawiści. Jednocześnie projekt zajmie się grupą osób pochodzenia afrykańskiego, której nie są poświęcane dedykowane i odrębne badania, i będzie prowadzony przy bezpośrednim udziale Afrykanów.

Zobacz poprzednie wyniki badań i monitoringu prowadzonych przez naszą Fundację.

 Dokument bez tytułu