Grzegorz Kołodko stwierdził, że uchodźcy z Afryki poczują się w Grecji, jak w domu. Na łamach Rzeczypospolitej zapowiedział afrykanizację Grecji. Super Nowości przypominają czytelnikom: „Przyszliśmy z Afryki”.
Co oznacza to „poczują się jak w domu”, jeżeli pisze o tym głos uznawany za należący do świata autorytetów w kwestiach gospodarczych? Kołodko przytacza przykład wcześniejszej latynizacji Polski, kiedy w 1992 roku deficyt zbliżał kraj nad Wisłą do „ówczesnych dysfunkcjonalnych gospodarek Ameryki Południowej”. Wówczas pojawiały się artykuły, pod tytułem „Za chwilę jak Chile”. „Teraz można mówić o niebezpieczeństwie afrykanizacji Grecji”. Dlaczego? Zatrważające bezrobocie, pogarszająca się sytuacja gospodarcza, a na domiar złego uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Pomimo rozpoczętego niedawno sezonu urlopowego, afrykanizacja Grecji nie odstrasza polskich turystów. Głos Koszaliński, którzy przeprowadził krótki sondaż w biurach podróży w Koszalinie, wynikło jednoznacznie, że „Grecja mimo finansowej zapaści, nadal jest popularna, tak jak i Turcja z uchodźcami z Syrii”. Natomiast rezygnacje dotyczą już samego kontynentu afrykańskiego, a konkretnie Tunezji, gdzie po zamachu terrorystycznym coraz mniej osób, chce wyjeżdżać.
To nie był jednak koniec związków między Afryką a Grecją, która w ostatnich dniach została zafrykanizowana w polskich przekazach medialnych. Okazało się, że kryzys Unii Europejskiej dzieje się w cieniu Grecji, a na to nakłada się problem uchodźców z Afryki.
Te związki Europy z Afryką wybrzmiały też w innym kontekście. Super Nowości przypomniały czytelnikom, że „jesteśmy potomkami odkrywców, którzy z Afryki ruszyli w szeroki świat”. „To właśnie tam” – czytamy dalej – „wśród bujnych i bogatych w życie lasów, równin pełnych sawannowych zwierząt dzisiejszej Tanzanii i Kenii oraz wyżyn i gór, które dziś nazywamy Etiopią”, zdarzyło się to coś, co sprawiło, że dziś możemy mówić nie tylko o afrykanizacji Grecji, ale też całej Europy. W końcu Afryka jest kolebką ludzkości.
Paweł