Zbzikowany reportaż o Kongo

afryka.org Bez kategorii Zbzikowany reportaż o Kongo

Wyobraźmy sobie, że mieszkamy w kraju, który ma wszystko: nieprzebrane zasoby naturalne, od złota poczynając, na diamentach kończąc, żyzne ziemie, dość wody, a klimat tak sprzyjający, że z pól można zbierać dwa razy do roku. A mimo to ludzie tam bosi i przymierają głodem.



Wyobraźmy sobie dziadków opowiadających wnukom o zdobyczach techniki i cywilizacji, z których korzystali przed laty, lecz rzeczy owe są dla wnuków niedostępne, gdyż zamiast rozwoju kraj doświadcza niewyobrażalnego regresu.

I jeszcze pomyślmy, że w kraju tym nie zakosztujemy odrobiny bezpieczeństwa, rabunek, zbrodnia i gwałt są chlebem powszednim. Słowem – wyobraźmy sobie miejsce, gdzie powiedzenie “dobrze już było” nabiera upiornej dosłowności, choć dobrze nie było tam nigdy.

Tak działo się w Kongu od zawsze, czyli od dnia, gdy u ujścia rzeki Kongo jednej z najpotężniejszych rzek świata, zacumowały pierwsze statki portugalskich odkrywców, zaś ze wschodu, z odległej wyspy Zanzibar, szły karawany arabskich łowców ludzi. O tym pisze angielski reporter Tim Butcher.

Kongo doświadczyło wszystkich plag i nieszczęść, jakie Stwórca wymyślił dla człowieka. Niewolnictwo, kolonializm, okrucieństwo zdobywców, rabunkowa eksploatacja. Choć uzyskało niepodległość, nigdy nie potrafiło z niej skorzystać, rozrywane ambicjami plemiennych watażków, którzy przy każdej sposobności ogłaszali się prezydentami i generałami, kradli na potęgę, zasiadając w ministerialnych fotelach, i nawzajem się wyrzynali, ciągnąc w otchłań miliony niewinnych. Gdzie indziej ludzie latają w kosmos i szukają lekarstw na różne choroby, a tam choroby, już kiedyś wyplenione, wróciły ze zdwojoną mocą. Luksusem jest ubranie i pełna miska. Joseph Conrad nie mógłby tego wymyślić, choć właśnie nad rzeką Kongo umieścił akcję “Jądra ciemności”, powieści o najstraszniejszych zakamarkach duszy ludzkiej.

Książka Butchera to także zapis obsesji pchającej reportera w podróż śladami Henry’ego Mortona Stanleya, dziennikarza, odkrywcy i pospolitego awanturnika, wysłanego do Afryki ponad 100 lat temu. Stanley szedł trasą, której przed nim nie przemierzył żaden biały. Był nieodrodnym dzieckiem epoki: odważny do szaleństwa (a może szalony z nadmiaru pychy i odwagi), gotów zapłacić każdą cenę za sławę i ordery. Nie liczył się z nikim i z niczym. Jego życiorys fascynuje, choć wątpię, czy chciałbym siedzieć z nim na five o’clock. Pośród wielkich podróżników i odkrywców nie był kimś niezwykłym. Każdy z nich musiał być na swój sposób obłąkany.

Król powieści szpiegowskiej John le Carre nazwał reportaż Butchera arcydziełem. Mam wrażenie, że to opinia lekko na wyrost. Choć prawdą jest, że tekst przykuwa, jest dość plastyczny, by poczuć afrykańską wilgoć, ukąszenia moskitów i strach, nieodłącznego towarzysza takich podróży. Reporterka to jednak zawód dla zbzikowanych. Tim Butcher nie należy do wyjątków.

Dlaczego Butcher powtarza drogę Stanleya? Co pcha go do Konga? Motywy swojej decyzji objaśnia ze szczegółami. A ja mam pewność, że – podobnie jak poprzednik – popadł w obłęd. Przy czym umiał to opisać.

Paweł Smoleński, Gazeta Wyborcza

Rzeka krwi. Podróż do pękniętego serca Afryki

Tim Butcher

przeł. Jakub Czernik

Źródło: Gazeta Wyborcza

 Dokument bez tytułu