Wywiad: EES

afryka.org Kultura Muzyka Wywiad: EES

Sprzedał dziesiątki tysięcy płyt. W tym roku był nominowany do nagród MTV Africa Music Awards. EES to prawdziwa gwiazda namibijskiej sceny muzycznej. Niedawno przybył do Europy i zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań specjalnie dla serwisu Afryka.org.

W latach dziewięćdziesiątych dużo ludzi opuściło Namibię. Ty jednak zdecydowałeś się zostać.

Namibia jest moim domem. Tutaj się urodziłem i jestem piątym pokoleniem mojej rodziny w tym kraju. Zostawianie wszystkiego i ucieczka od problemów nie jest dobrym wyjściem. Lepiej zostać i wspólnie poszukać rozwiązania.

Kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z muzyką kwaito?

To było w podstawówce. Mój pierwszy tenisowy obóz w Południowej Afryce. Podczas jazdy busem, kilku starszych chłopaków dało kierowcy płytę, którą ich zdaniem, powinien puścić. Był to utwór TKZee pt. „Shibobo”. Słuchaliśmy tej piosenki setki razy, zanim w końcu dotarliśmy z Windhoek do Cape Town.

Kto był Twoim pierwszym idolem?

Zetknąłem się z masą oldschoolowych artystów, jak TKZee, Bop, Skeep oraz Arthur. Muszę jednak przyznać, że moim pierwszym prawdziwym idolem był Zola. Jego brzmienie było bardzo komercyjne. Mogłem się z nim identyfikować, pomimo faktu, że nie rozumiałem wszystkiego, gdyż czasami mówił w Zulu.

Twój przydomek to EES. Mógłbyś wytłumaczyć, co dokładnie on oznacza?

Przydomek „EES” kształtował się przez dwa lata. Można powiedzieć, że jest to skrót od „Easy Eric Shell”. Już w liceum wszyscy wołali na mnie „Easy Eric” – prawdopodobnie z powodu mojego luźnego stylu życia.

W Południowej Afryce artyści kwaito posługują się wieloma specyficznymi określeniami, jak „Cheesa” czy „Ayoba”. Macie w Namibii podobne określenia?

O tak, jest ich bardzo wiele. „Hozala”, „Sharp, Sharp!”, „Awetah” – mógłbym wymieniać bez końca ! (śmiech). Tutaj w Namibii nie traktujemy kwaito tak poważnie, jak traktuje się to w Południowej Afryce. Nasze kwaito jest luźniejsze.

Czy na początku Twojej kariery zdarzało ci się być ignorowanym, tylko dlatego, że jesteś biały?

Może nie ignorowany, ale czasami nie do końca traktowany serio. Ludzie nie wierzyli, że jestem prawdziwy. Ciężko było im sobie wyobrazić, że biały twórca, może tworzyć prawdziwe kwaito. To jednak mnie nie powstrzymało. Miałem podobne doświadczenia z czasów, kiedy zajmowałem się jeszcze hip-hopem. Było dla ludzi zaskoczeniem, kiedy biały artysta brał się za „czarną muzykę”. Nie lubię za dużo o tym rozmawiać. Chcę, żebyśmy wszyscy patrzyli w przyszłość i zapomnieli o kolorze naszej skóry. Takie nastawienie daje mi uznanie we wszystkich warstwach namibijskiej kultury i czyni, że Namibijczycy mogą osiągnąć więcej!

Kto jest Twoim zdaniem największym artystą kwaito?

Bardzo trudne pytanie. Nawet jakbym chciał, to nie wiedziałbym, jak mam na nie odpowiedzieć. Kwaito jest niezwykle zróżnicowane. Posiada bardzo dużo różnych stylów. Jeden artysta jest świetny w swojej muzyce, a drugi posiada fantastyczne słowa. Dlatego właśnie nie da się jednoznacznie wskazać najlepszego twórcy kwaito. Nie czujemy potrzeby dawania korony komukolwiek. Takie nastawienie przyszło ze Stanów Zjednoczonych, gdzie każdy raper chce być najlepszy. To jednak tylko niszczy pozytywny przekaz kwaito.

W 2007 i 2008 roku The Dogg oraz Gazza (obaj z Namibii) otrzymali statuetki Channel O. Czy to oznacza, że twórcy z Namibii są aktualnie lepsi od twórców z RPA?

Nie chcemy być lepsi. Chcemy wykorzystywać cały nasz potencjał i być dumni, skąd pochodzimy. Wydaje mi się, że twórcy kwaito w Namibii, dążą do produkcji jak najnowszych rytmów. W RPA tego nie ma. Żadna z ikon się tym nie zajmuje. Wszystkie gwiazdy muzyki house wolą opowiadać o śmierci kwaito, zamiast przywrócić ten gatunek na należne mu miejsce.
Na pewno możemy konkurować z twórcami z Południowej Afryki. Chciałbym widzieć więcej wspólnych projektów twórców z Namibii i RPA. Oby jednak zdrowa rywalizacja pomiędzy tymi krajami, nie przerodziła się w wojnę.

„International” to jeden z twoich największych hitów. Nagrałeś go przy udziale Gazza’y, który w zeszłym roku współpracował z DJ Cleo oraz Bleksemem. Myślałeś o tym, by również stworzyć piosenkę przy udziale gwiazdy z RPA?

Tak, bardzo bym chciał współpracować z południowoafrykańską gwiazdą. Poczynione zostały już pewne kroki, które być może w przyszłości zaowocują wspólnym nagraniem. Problemem jest jednak fakt, iż wciąż twórcy z RPA nie chcą traktować Namibijczyków serio. Może jest to spowodowane obawą przed reakcją fanów na artystę z Namibii? Uważam, że te dwa kraje powinny ze sobą blisko współpracować, dzięki czemu rynek kwaito mógłby stać się na tyle silny, by rozpocząć ekspansję poza Afrykę.

Grasz wiele koncertów w Niemczech. Jest szansa, by reszta Europy zainteresowała się kwaito?

Oczywiście! Nie możemy zatrzymywać magii tej muzyki na granicach Afryki Południowej. Świat i reszta Europy mają możliwość przyjąć nowy gatunek muzyczny. Uważam, że naprawdę możemy wprowadzić kwaito na międzynarodowy poziom. Jeśli to się stanie, będzie to muzyczna rewolucja.
Wcześniej muzyka z Afryki Południowej nie miała światu wiele do zaoferowania. Ograniczała ją głownie słaba jakość nagrań. Teraz jest jednak dużo lepiej. Jesteśmy gotowi, by pokazać światu, co znaczy afrykańska energia muzyki.

Wiele osób mówi, że kwaito umiera. Jest w tym dużo prawdy. Nie ma już wielkich ikon, jak niegdyś Mandoza, Arthur czy TKZee. Obecnie mamy do czynienia z Brickzem, L’vovo oraz Big Nuz, dlatego nie jest niespodzianką, że wielu młodych ludzi wybiera muzykę house. DJ Cleo, DJ Sbu, czy Oskido mają zacznie mocniejszą pozycję niż aktualne gwiazdy kwaito. Co sądzisz o tym? Czy jest szansa, aby kwaito dalej istniało?

Problem polega na tym, że gwiazdy z RPA nie chcą promować młodych artystów. Wolą za to cały splendor zachować dla siebie, dlatego mamy obecnie całkowicie nowe kwaito w RPA. Musimy pamiętać, że kwaito ma już 15 lat i jego szczyt datuje się na koniec ery apartheidu. Ten gatunek bardzo się zmienił, od kiedy stracił swoje zabarwienie polityczne.
Obecnie kwaito jest zwykłym gatunkiem muzycznym. Jak każdy, ma swoich zwolenników i przeciwników. Był okres, kiedy kwaito było krytykowane przez producentów, którzy niegdyś cierpieli, gdy ta muzyka była na wszystkich półkach sklepowych. To oni mówią, że kwaito umarło, ponieważ chcieliby, żeby tak się stało. Prawda jest jednak taka, że kwaito nigdy nie umrze!

Jeśliby jednak potwierdził się czarny scenariusz i kwaito umarłoby w RPA – Namibia będzie w stanie samodzielnie promować ten gatunek?

Tak jak powiedziałem, kwaito dla wielu jest stylem życia, dlatego będzie nadal funkcjonowało.

Rozmawiał Maciej Bartoś

 Dokument bez tytułu