Wyspy Zielonego Przylądka? A gdzie to jest?

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Wyspy Zielonego Przylądka? A gdzie to jest?

Kiedy Pan Bóg ukończył dzieło stworzenia świata zapragnął odpocząć. Otrząsnął swe boskie dłonie z gliny, a jej drobiny spadły na wody ziemi. I tak powstało Cabo Verde, Wyspy Zielonego Przylądka.

Tego kraju właściwie nie ma na mapie. Bo kto dostrzega ten sznureczek koralików rozsypanych na Atlantyku 600 km na zachód od Senegalu? Koralików, które razem mają nie więcej jak 4033km² lądu. Każdy koralik jest inny: São Vicente nieco księżycowa, ze spalonymi słońcem brunatnymi wzgórzami, Sal – piaszczysta, ze złocistymi plażami po horyzont, Santo Antão górzysta i soczyście zielona, Fogo wulkaniczna, gdzie wszystkim i wszystkimi rządzi wciąż czynny Pico.

„Czy wiecie, bracia Kabowerdyjczycy,
Że nasze piękne, drogie sercu wyspy
Opowiadają dzieje odległych czasów
Atlantydy, której są córami?”

Cabo Verde odnalezioną Atlantydą? José Lopez, kabowerdyjski poeta może tak pisać, ale co na to historycy?

Naskalne inskrypcje odnalezione na Santo Antão i São Nicolau niezbicie dowodzą obecności na wyspach dawnych ludów, prawdopodobnie pochodzenia berberyjskiego, przynajmniej po części. Może pochodziły z Wysp Kanaryjskich? Raczej nie, za daleko. Jest bardziej prawdopodobne, że z Mauretanii. Na inskrypcjach można dopatrzeć się zarówno pisma pochodzenia europejskiego jak i starożytnego alfabetu tifinagh. Faktem pozostaje jedno: już w XII wieku arabscy geografowie odnotowują istnienie pewnego archipelagu wzdłuż wybrzeża Senegalu. Potwierdza to późniejsza mapa Maria de Viladestes z 1413 roku.

Nie ma dowodów na to, że Wyspy Zielonego Przylądka były rzeczywiście zagubioną Atlantydą, czy też, jak twierdzą niektórzy, legendarnymi Hesperydami, atlantyckimi wyspami z czarownymi ogrodami, w których bogowie przechowywali złote jabłka. Ponadto wśród historyków trwa wieczny spór, kto i kiedy tak naprawdę odkrył Wyspy Zielonego Przylądka, Włosi czy Portugalczycy?

Jedno jest pewne: okrzyk „Boa vista” ( co za piękny widok!) , który wyrwał się portugalskiemu marynarzowi na widok zielonych wówczas brzegów jednej z wysp był początkiem nowych czasów dla tego niewielkiego archipelagu. Dla tego sznureczka koralików rozsypanych na Atlantyku, na które do niedawna nikt nie zwracał uwagi. I nie zwróciłby, gdyby nie muzyka. A dokładniej, gdyby nie Cesária Évora… Ale nim Cabo Verde znowu zaistnieje na mapie świata, nie tylko muzycznej, musi zapisać swoją kartkę w dziejach tej części świata. I nie będzie to niestety historia ogrodów szczęśliwości. Złotych jabłek nie było w nich na pewno.

Jeśli nawet niektóre źródła wciąż podają, że odkrywcą Wysp był Wenecjanin Ca’ da Mosto, inne, także kabowerdyjske, palmę pierwszeństwa dają Portugalczykowi Diogo Gomezowi i Genueńczykowi Antonio da Nol, wysłannikom portugalskiego księcia Henryka Żeglarza. Nie ma natomiast wątpliwości co do tego, że 1 maja 1460 roku: pierwsi odkrywcy dopłynęli do którejś ze wschodnich wysp, najprawdopodobniej do Santiago lub Boavisty. Jednej z kilkunastu w ogóle, a dziewięciu zamieszkałych wysp, czy raczej wysepek archipelagu, zdanych na łaskę sił natury: kaprysów oceanu, ciepłego wiatru od Sahelu niosącego piasek i widmo suszy i głodu, wilgotnej morskiej bryzy przepędzającej komary i goniącej chmury, które kłamliwie wróżą deszcz . To dlatego cholera, przekleństwo Afryki, tu właściwie nie straszy.

Sam klimat raczej przyciąga. Umiarkowanie tropikalny i suchy. Przez cały rok temperatura wody nie spada poniżej 21 stopni, ale życiodajnego deszczu jak na lekarstwo. O ile na początku Portugalczycy sądzili, że odkryli drugie Azory szybko przekonali się, że ich nadzieje są płonne. Przez parędziesiąt lat próbowali zaludnić i zagospodarować wyspy. Rezultaty były więcej niż skromne. Dotkliwe, długotrwałe susze, brak wody, nieurodzajna, ziemia. To nie był oczekiwany raj na ziemi, toteż przez długie lata Wyspy nie były ulubionym afrykańskim terytorium Portugalczyków. I choć z rąk ich nie wypuszczali, oficjalnie częścią korony Cabo Verde staje się dopiero w 1494 roku.

Dziś niektórzy nazywają je wciąż „ostatnim rajem na ziemi”, ale chyba raczej miały nimi być, bo w rankingu Banku Światowego Cabo Verde pozostaje jednym z najbiedniejszych krajów świata. A dokładniej drugim od końca.

Elzbieta Sieradzińska 

 Dokument bez tytułu