Skąd się wziął ojciec Silvanus?

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Skąd się wziął ojciec Silvanus?

Ojciec Silvanus Stock, katolicki duchowny, z pochodzenia Tanzańczyk, który obecnie pełni swoją posługę w Warszawie, był jednym z bohaterów albumu “Afro-Warszawa” wydanego przez naszą Fundację. Posłuchajmy jego opowieści.

Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Pamiętam jeszcze jako dziecko, że chociaż mieszkaliśmy daleko od kościoła, to zawsze modliliśmy się wspólnie rano i wieczorem. Mam pięć sióstr i czterech braci (ja jestem czwartym dzieckiem). Jedna z moich sióstr jest Siostrą Zakonną w Tanzanii, w lokalnym Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Mój dziadek przez wiele lat był nauczycielem i katechetą. Mój ojciec, natomiast, przez pewien czas był w seminarium, – ale niestety, albo na szczęście – poznał moją mamę. Na szczęście, bo gdyby się nie poznali to nie urodziłbym się i nie był tutaj z wami.

Życie w naszej rodzinie było bardzo proste, ale za to pełne radości. Byliśmy biedni i pamiętam, że brakowało nam dużo rzeczy. W wiosce nie było telewizora, ani komórek czy nawet prądu elektrycznego. Gdy nadchodził wieczór, wszyscy spotykaliśmy się wokół ogniska. Stacją telewizyjną była mama, była czymś więcej niż wiadomościami telewizyjnymi, bo miała zawsze piękne i dobre wiadomości. Mieliśmy też „filmy” i mogliśmy rozwijać naszą wyobraźnię, bo każdy opowiadał jakąś ładną historię. Szczególnie tata i mama mieli dużo pięknych opowiadań o osobach i wydarzeniach, i zawsze z mądrym morałem i dobrym zakończeniem. Były to naprawdę piękne bajki i historyjki, które dla nas dzieci były jak różnego rodzaju filmy.

Moje powołanie zacząłem odkrywać będąc w gimnazjum. Bardzo lubiłem śpiewać w chórze i tańczyć; nauczyłem się nawet tańca BREAK DANCE. Śpiewałem i tańczyłem z pasją i zamiłowaniem. Raz nasza grupa młodzieżowa uczestniczyła w prymicjach jednego kapłana i podczas całej uroczystości bardzo dużo śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Po Mszy Świętej podeszła do mnie pewna Siostra Zakonna i powiedziała mi: „Ty masz powołanie do kapłaństwa.” A ja odpowiedziałem: „Nie! Mylisz się!”. Nigdy o kapłaństwie nie myślałem, jednak słowa Siostry zapadły mi głęboko w sercu. Gdy byłem w liceum prowadziłem różne grupy młodzieżowe: byłem dyrygentem chóru i pomagaliśmy w budowaniu kościoła. Wielu ludzi przychodziło, aby posłuchać naszych pieśni i wielbić Boga.

Po skończeniu liceum wielu moich kolegów z grupy młodzieżowej wstąpiło do seminarium, ja zostałem i dużo myślałem o tym. Przez rok pomagałem jednemu Księdzu Proboszczowi w jego pracy duszpasterskiej, niedaleko miasta ARUSHA, w Tanzanii; są to tereny zamieszkane przez Masajów. Masajowie to plemię bardzo wysokich i pięknych ludzi, posiadający własną specyficzną kulturę. Często szliśmy bardzo daleko a ja pomagałem kapłanowi w przygotowaniu Liturgii Mszy Świętej. Wioski były bardzo od siebie oddalone, drogi nie było i często przez cały dzień szliśmy do innych wiosek, aby odwiedzić ich mieszkańców i wspólnie pomodlić się w kaplicach przypominających raczej małe ubogie chatki niż kościoły. Spotykałem osoby bardzo biedne, dzieci chore i pomagałem jak tylko mogłem. Praca ta dawała mi dużo satysfakcji i radości, czułem się zrealizowany niosąc pomoc innym. Wiele osób myliło mnie z kapłanem, a niektórzy powtarzali: „Ty masz powołanie do kapłaństwa.” Ale ja dalej się upierałem i odpowiadałem: „Nie! Mylicie się!”

W końcu stało się inaczej. Dziś ojciec Silvanus jest księdzem.

Opowieść pochodzi z bloga misjatanzania.wordpress.com

Zobacz album “Afro-Warszawa”!

 Dokument bez tytułu