Skąd się biorą tacy prezydenci?

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Skąd się biorą tacy prezydenci?

Mam czasem wrażenie, że demokracja zachodnia nie jest właściwą miarą dla afrykańskiego życia politycznego. To zdanie brzmi strasznie, nie jest może na miejscu. Ale fakty wyborcze są jeszcze gorszą rzeczywistością na naszym kontynencie.

Co tak opętało i nadal włada umysłami polityków w Afryce? Miedzy „chcę wygrać” a „muszę wygrać”. Granica nie jest wcale cienka, jak się wielu przywódcom afrykańskim wydaje. Ta linia jest szeroka jak rzeki Niger czy Kongo.

Wybory parlamentarne i lokalne odbywają się z reguły w spokojnej atmosferze. Ich wyniki nie są źródłem problemów w Afryce. Podczas wyborów prezydenckich natomiast, mam wrażenie, że jakiś przeklęty duch krąży nad urnami. Te wybory są prawie zawsze źródłami napięć.

W tym tygodniu odbyła się druga tura wyborów prezydenckich na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Według obserwatorów ONZ, wygrał lider opozycji Alassane Ouatara z 54,1 % głosów. Jednak Rada Konstytucyjna anulowała setki tysięcy głosów na północy kraju. Według Rady, rebelianci zmuszali wyborców do głosowania na Ouatarę. To oznacza, że urzędujący prezydent Laurent Gbagbo wygrał. W sobotę został zaprzysiężony. Ouatara ogłosił się prezydentem elektem. Popierają go rebelianci z północy i premier Soro. Ma także poparcie krajów Afryki Zachodniej, ONZ, USA oraz UE.

Ta patowa i niebezpieczna sytuacja grozi wojną domową (wybuchła w 2002 między północą a południem), z której teraz mozolnie wychodzi cały kraj. Przecież te pierwsze wybory prezydenckie od lat miały na Wybrzeżu Kości Słoniowej złagodzić podziały. Całą Afryka kibicowała. Stało się inaczej. Jak się zachowa wojsko?

Pytanie jest proste. Skąd się biorą „Nad-prezydenci”? Nie ma absolutnie klasycznego podziału władzy, w rozumieniu normalnej demokracji. W wielu krajach Afryki, prezydent desygnuje wszystkich. Od trenera narodowej reprezentacji piłki nożnej, przez ministrów, prezesów ważnych spółek, państwowej telewizji, szefa parlamentu, dyrektorów ważnych lotnisk i portów … na premierze kończąc. Ciągle grzebią w konstytucjach żałując, że kiedyś zgadzali się na ograniczenie liczby bądź okresu trwania swojej kadencji. Powołują, potem likwidują Senat (przykład Senegalu). Istny kabaret. Tylko komedia przestaje bawić, gdy widownią jest cały kraj.

A przecież mamy przykłady konstytucyjnych zachowań i godnego odejścia od władzy. Na kontynencie, nie z Europy czy z Ameryki, ale właśnie z Afryki.

1 stycznia 1981 r. jeden z ojców niepodległości kontynentu i Senegalu Leopold Sedar Senghor ustąpił ze stanowiska prezydenta i wycofał się z życia publicznego. To było 20 lat temu.
Mamy podobny przykład z Mali, gdzie absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego Alpha Oumar Konare, po 2 kadencjach (1992-2002) uszanował ograniczenia konstytucyjne. Charyzmatyczny Nelson Mandela z RPA powtórzył ten wyczyn. W czerwcu 2004 ogłosił swoją decyzję o wycofaniu się z życia publicznego: „Jestem pewien, że nikt nie oskarży mnie o egoizm, jeśli, ciesząc się jeszcze dobrym zdrowiem, poświęcę się sprawom prywatnym” – oświadczył.

W czym więc problem? Nie ma żadnej niewidzialnej ręki, która by namieszała. Nie ma także fatum. Senegal, Mali, RPA, Ghana i kilka innych państw dają świadectwo, iż można. Yes, we can! Obecny prezydent Mali, Amadou Toumani Toure, na pytanie czy startuje do kolejnych wyborów, powiedział: „kończę drugą kadencję w czerwcu 2012. Jestem człowiekiem honoru, poza władzą , jest też życie”.

Myślę, że trzeba zaadresować list z takimi słowami do każdego prezydenta w Afryce, mniej więcej w połowie drugiej kadencji.

Mamadou

 Dokument bez tytułu