Po co studiować filologię południowoafrykańską?

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Po co studiować filologię południowoafrykańską?

Moja decyzja o studiowaniu filologii południowoafrykańskiej nie spotkała się początkowo z entuzjazmem ani mojej rodziny, ani znajomych. Chyba Polakom brakuje wiedzy na temat krajów afrykańskich. Wtedy najprościej, jak wiadomo, kierować się stereotypami. Usłyszałam, że to nie jest kierunek przyszłościowy, że niczego wartościowego się nie nauczę, zmarnuję kilka lat życia, a o znalezieniu pracy będę mogła tylko marzyć. Na szczęście nie mogli się bardziej mylić.

Dzisiejsza Republika Południowej Afryki to kraj na kontynencie afrykańskim, który ma bogate dzieje. Zaznał kolonizacji Holendrów, a następnie Anglików, kiedy na początku XIX w. stał się częścią Imperium Brytyjskiego. Doświadczył też systemu politycznego, legalizującego segregację rasową, zwanego apartheidem, który oficjalnie zniesiony został dopiero ćwierć wieku temu! Tak złożona i skomplikowana historia kraju i jego narodów była ekscytującym przedmiotem naszej nauki i badań.

My, studenci z Polski, pochodzimy z kraju, w którym inne nacje stanowią zaledwie kilka procent ludności. Jest u nas tylko jeden język urzędowy, prawie wszyscy jesteśmy (przynajmniej w teorii) katolikami i obchodzimy te same święta, mamy podobne tradycje, a każda inność budzi w najlepszym wypadku zainteresowanie. Wyobraź sobie teraz, drogi przyszły studencie, nasze spotkanie z kulturą „tęczowego narodu”, który ma 11 oficjalnych języków. Nie znaczy to jednak, że tylko one są używane na co dzień; uwierz mi, jest ich dużo więcej. RPA szczyci się dużym zróżnicowaniem rasowym i kulturowym, które jest wielkim wyzwaniem dla polityków, społeczników, badaczy czy ludzi kultury. W jednym mieście możesz znaleźć kościoły tylu wyznań, ilu nie znajdziesz w całej Polsce. Wyobraź sobie lekcje afrikaans – najmłodszego języka germańskiego, który – jak wszystko w RPA – powstał ze spotkania różnych kultur i możesz w nim usłyszeć wpływy niderlandzkiego, malajskiego, portugalskiego, angielskiego oraz języków z rodziny bantu czy kojsańskich.

Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że nie byliśmy grupą zapaleńców, która w dusznej uniwersyteckiej sali mlaskała i klikała podstawy języka xhosa (niezorientowanych zapraszam na YouTube). Albo wędrowała palcem po mapie RPA, przygotowując się do kolejnego kolokwium. Brałyśmy udział w festiwalach filmowych i kulturowych, wieczorach poezji czy piknikach akademickich, gdzie promowałyśmy kulturę RPA. Poznawałyśmy pisarzy, poetów i muzyków, o których wcześniej uczyłyśmy się z książek i z opowieści naszych wykładowców.

Po trzech latach starań, udało nam się zorganizować wyprawę marzeń do RPA. Każda z nas szczerze przyznaje, że to była najwspanialsza przygoda jej życia. Pokonałyśmy trasę 1261 km, jadąc z Johannesburga do Kapsztadu. Spałyśmy w hotelach i w charakterystycznych wiejskich chatkach ludu Xhosa. Jadłyśmy homary i uczyłyśmy się jeździć na strusiach. Udzielałyśmy wywiadów południowoafrykańskim stacjom telewizyjnym i podziwiałyśmy pracę fundacji w Soweto na rzecz najbiedniejszych. Piłyśmy znane na całym świecie południowoafrykańskie wino ze światowej sławy pisarzem Andre P. Brinkiem i skakałyśmy na bungee z jednego z najwyżej na świecie położonych punktów do takich wyczynów. Sprzątałyśmy nasze mieszkanie po niespodziewanym włamaniu pawiana. Głaskałyśmy lwiątka i karmiłyśmy żyrafy. Brałyśmy prysznic w falach oceanu. I z każdym dniem coraz bardziej zakochiwałyśmy się w tym kraju i ludziach.

Dwójce z nas udało się wrócić do RPA i przez rok tam dalej studiować, nazywając ten kraj swoim drugim domem. Udało nam się nawiązać współpracę między Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza a Noordwes-Universiteit. Nasz kampus w Vanderbijlpark mieścił się w parku narodowym, wokół naszego akademika biegały antylopy, a do okien pukały ciekawskie małpki. Po raz pierwszy uczyłyśmy się o światowej historii czy polityce z perspektywy afrykańskiej. Uczęszczałyśmy na zajęcia lingwistyczne w kraju, który charakteryzuje największa na świecie, obok Indii i Nigerii, wielojęzyczność. Brałyśmy udział w wydarzeniach kulturalnych, podczas których opowiadałyśmy Afrykańczykom o Polsce i słuchałyśmy opowieści o ich krajach, kulturach i doświadczeniach. Wróciłyśmy do miejsc, które pokochałyśmy przy pierwszej wizycie i poznałyśmy nowe miejsca. O naszych doświadczeniach możesz przeczytać na blogu.

Miałam szczęście uczyć się i, co więcej, przyjaźnić z cudownymi pedagogami. To nie tylko specjaliści w swoich dziedzinach, ale także pasjonaci, a przede wszystkim fantastyczni ludzie, którzy pozostają blisko studentów, mają otwarte umysły i szczere chęci do pomocy w realizacji nawet najbardziej szalonych pomysłów.

Ja studia mam już za sobą. Nigdy nie żałowałam wyboru kierunku i wciąż jestem dumna ze wszystkiego, co udało nam się osiągnąć wspólnymi siłami przez te kilka lat. Nie miałam problemów ze znalezieniem pracy; zresztą nie tylko dlatego, że po filologii południowoafrykańskiej jest się pełnoprawnym dyplomowanym anglistą. Drogi Maturzysto, teraz czas na Twoją odważną decyzję, która z pewnością zmieni nie tylko Twoje spojrzenie na Afrykę, ale także Twoje życie.

Więcej o filologii południowoafrykańskiej przeczytasz na stronie uczelni.

Karolina Drejerska

 Dokument bez tytułu