Obama i jego afrykańska podróż

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Obama i jego afrykańska podróż

Za nami wizyta prezydenta Baracka Obamy w Ghanie. Jego pierwsza afrykańska podróż od chwili przejęcia władzy w Białym Domu upłynęła pod hasłem „YES, WE CAN!”

Obama podkreślał swoje afrykańskie korzenie i fakt, że jego ojciec był Afrykaninem. Jednocześnie przypominał, że to nie on i nie Ameryka, ale mieszkańcy Afryki są odpowiedzialni za los kontynentu jego przodków. „Przyszłość Afryki znajduje się w rękach Afryki” – powiedział Obama. Ameryka będzie partnerem Afryki, ale to nie od Waszyngtonu zależy afrykańska prosperity. W ten sposób Obama dał wyraźny sygnał, że chociaż jest silnie związany z Afryką, to nie stanie się ona priorytetem w polityce zagranicznej Białego Domu.

Obama wybrał Ghanę, bo była ona liderem w okresie dekolonizacji Afryki, a dziś stanowi przykład prawidłowo funkcjonującej demokracji. Przy okazji wizyty, ziemię swoich przodków mogły poznać córki Obamy. Wspólnie z nimi odwiedził zamek w Cape Coast, symbol cierpienia milionów czarnych niewolników, wywożonych z lochów fortecy za ocean. Zwiedzając Cape Coast Obama wyraził nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy świadkami podobnego okrucieństwa.

W sobotę, 11 lipca, Obama przemawiał w ghańskim parlamencie. W czasie swojego wystąpienia zaznaczył, że pomoc z Zachodu powinna trafiać przede wszystkim tam, gdzie władzę sprawują uczciwi afrykańscy politycy. Wezwał też Afrykanów, aby poczuli się odpowiedzialni za rozwiązywanie afrykańskich konfliktów, walkę z korupcją i chorobami. Podkreślił też, że pomimo pomocy żywnościowej wartej 20 miliardów dolarów, a obiecanej przez grupę G8 na jej ostatnim szczycie, wszystko tak naprawdę będzie zależeć od tego, jak wykorzystają to wsparcie sami Afrykanie. Rozwój jest możliwy tylko wtedy, jeśli funkcjonuje prawdziwa demokracja – brzmiało przesłanie Obamy.

W parlamencie Obama przedstawił też założenia swojej polityki wobec kontynentu afrykańskiego. Większość wysiłków Biały Dom chce skierować na wsparcie projektów, których celem będzie walka z korupcją i przeciwdziałanie łamaniu praw człowieka. Przesłanie Obamy miało szczególną wymowę. Od samego początku, przemawiając nawiązywał do swojego ojca, która pochodzi z Kenii i odwoływał się do przykładów z Afryki. Żaden inny amerykański prezydent nie mógłby na to sobie pozwolić, jeśli nie miał afrykańskich korzeni, tak jak Obama.

Obama potępił też afrykańskich dyktatorów. Nie bał się też nazwać sytuacji, która panuje w sudańskim Dar Furze mianem ludobójstwa. Na krytykę Obamy odpowiedział błyskawicznie sudański rząd, odrzucając oskarżenia prezydenta USA.

Nie zabrakło słynnego hasła “YES, WE CAN!”, podobnie jak słowa „CHANGE” czyli zmiana. Słychac je było nie tylko w ghańskim parlamencie, ale i na ulicach Akry, stolicy Ghany, której mieszkańcy żywiołowo zareagowali na wizytę Obamy.

Słynne już hasło wyborcze Obamy wspierał przykład Ghany. Obama zaznaczył, że przykład tego kraju pozwala wierzyć w dobrą przyszłość Afryki. Ghana zdaniem amerykańskiego prezydenta to państwo, które odniosło sukces, dzięki utrwaleniu demokratycznego systemu rządów. Ghana może być zatem przykładem dla całej Afryki – stwierdził Obama. Pogratulował też ghańskiemu prezydentowi, Johnowi Atta Millsowi, transparentnych i demokratycznych wyborów w grudniu ubiegłego roku. To w ich rezultacie Atta Mills objął władzę.

Wizyta w Ghanie ma wymiar symboliczny. Afrykanie obserwowali z wielkim zainteresowaniem jej przebieg. Obama jest dla wielu mieszkańców Afryki jednym z nich. Nie dość, że ma afrykańskiego ojca, to wygrał wybory prezydenckie i rządzi jednym z najpotężniejszych krajów świata. Jeszcze kilka lat temu, nic nie zapowiadało tak wielkiego sukcesu afro-amerykańskiego senatora. Obama pokazał zatem Afryce, że wszystko jest możliwe. Dlatego jego pierwszą wizytę do Afryki jako prezydenta można określić słowami – Tak, Afryka też może odnieść wielki sukces. Wiele jednak zależy od samych Afrykanów. Przynajmniej tak twierdzi Obama.

Ale jest jeszcze druga strona słowa “móc”, o której nie mówił Obama. Polityka obecnych potęg wobec Afryki. Czy światowe mocarstwa przestaną wspierać afrykańskich dyktatorów?

lumi

 Dokument bez tytułu