Kenia ma nowego prezydenta. Został nim Uhuru Kenyatta.
Kenyatta, l. 51, został ogłoszony zwycięzcą wyborów. Zdobył w pierwszej turze wymagane 50,07% głosów, pokonując Raila Odingę, l. 68, który miał otrzymac ponad 43-procentowe poparcie. Odinga zapowiada jednak złożenie skargi do Sądu Najwyższego, w sprawie wyborczych nieprawidłowości.
Kenyatta miał stosunkowo trudną kampanię wyborczą. Jednak jak się okazało, oskarżenia pod jego adresem ze strony Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) nie podziałały zniechęcająco na jego zwolenników. Jest on oskarżany o opłacanie członków gangu Mungiki, kiedy doszło do gwałtownych zamieszek w Kenii w rezultacie wyborów z 2007 roku. Chociaż Kenyatta odrzuca te oskarżenia, to i tak będzie musiał stawić się przed trybunałem w Hadze, wraz ze swoim zastępcą, Williamem Ruto. Kenijczycy zastanawiają się teraz, jak obaj zamierzają rządzić krajem, skoro obaj zostaną wezwani na rozprawę.
Obserwatorzy sceny politycznej w Kenii twierdzą, że o poparciu dla Kenyatty mogła też zadecydować niechęć Kenijczyków wobec czasów kolonialnych, z którymi kojarzy im się sąd zlokalizowany w Europie. Jednak tym głównym czynnikiem była kombinacja rzeczywistych wpływów i środków, jakimi dysponuje nowy prezydent.
Koalicja, która popierała Kenyattę, mogła liczyć na głosy Kikuju. Jednocześnie dysponuje on ogromną fortuną, która, jak podejrzewają jego przeciwnicy, pomogła kupić mu głosy i poparcie. To jednak będzie niemożliwe do ustalenia, i Odinga, popierany przez lud Luo, nie ma co raczej liczyć na sukces swojej skargi. Międzynarodowa opinia publiczna chwali z kolei pokojowy przebieg głosowania, i to, że udało uniknąć się powtórki z poprzednich krwawych wyborów.
p.