Nigeryjska rewolucja

afryka.org Kultura Muzyka Nigeryjska rewolucja

Jeszcze do niedawna o D’Banju i Don Jazzym nie słyszał nikt poza Czarnym Lądem. Teraz może się to zmienić. Wszystko za sprawą Kanye Westa. Amerykański raper i producent przygarnął do swojej stajni dwie gwiazdy nigeryjskiej popkultury. Zadecydowały nie tylko względy muzyczne, ale i ekonomiczne. Bo od niedawna tamtejszy rynek muzyczny jest prawdziwą kopalnią złota.

Pod koniec sierpnia media w Afryce szeroko rozpisywały się o rozpoczęciu współpracy na linii D’Banj i Don Jazzy – Kanye West. Dla jednych była to ogromna niespodzianka. Doceniali potencjał lokalnych gwiazd, ale nie spodziewali się, że mogą liczyć na kontrakt z wytwórnią G.O.O.D Music, która oprócz wspomnianego Westa, reprezentuje m.in Johna Legenda, czy Kida Cudi’ego. Jednak wiele osób nie było tą informacją bardzo zaskoczonych. Rozpierała ich duma, ale spodziewali się, że w końcu światowe sławy zaczną interesować się nigerysjką popkulturą. Argumentów było wiele – od wielkich pieniędzy, przez całkiem niezły poziom lokalnych artystów, po ogromne zainteresowanie, które z roku na rok rośnie.

Jeszcze siedem lat temu sytuacja była zgoła odmienna. Nie było ogromnych środków, a jakość muzyki i teledysków pozostawiały wiele do życzenia. Gwiazdą był wówczas raper – Eedris Abdulkareem. Zasłynął wielce kontrowersyjnym przebojem pod tytułem „Jaga jaga”. Sam tytuł w wolnym tłumaczeniu oznacza „nic nie jest wporządku”. Artysta krytykował warunki życia w Nigerii. Korupcję, przestępczość, biedę. Utwór nie spodobał się władzom. Rządzący wówczas Olusegun Obasanjo zakazał rozgłośniom radiowym puszczania tego utworu.

Rosnąca fala popularności zaczęła przynosić ogromne zyski. Władze zaczęło być stać na ogranizowanie koncertów gwiazd światowego formatu. Sceny w Lagos i Abudży odwiedzili m.in. Jay-Z i Beyonce. Była to świetna okazja do promocji lokalnych artystów. Zaplanowano nawet wspólny występ Eedrisa Abdulkareema z 50 Centem. Niestety jeszcze w samolocie doszło do bójki. Ochroniarze amerykańskiego rapera omyłkowo nakazali Nigeryjczykowi zmianę miejsca. Ten jednak nie chciał się zgodzić, co było powodem bójki, do której włączyli się również przyjeciele Eedrisa. Amerykanin szybko zapomniał o całym zajściu. Nigeryjczyk – wręcz przeciwnie. Historia jego potyczki z 50 Centem była temat dziesiątek wywiadów. Okazja do zdobycia rozgłosu zostala więc wykorzystana, ale chyba nie o taką promocję chodziło organizatorom.

Niepokorny raper okazał się motorem napędowym przemysłu muzycznego. Wkrótce po nim pojawił się zespół P-Square, na którego punkcie oszalała cała Afryka. Bracia Okoye zaserwowali słuchaczom połączenie popu z domieszką tanecznych brzmień. Wszystko w amerykańskim opakowaniu. Przebój „Do Me” dał im przepustkę do wielkich pieniędzy i ogromnej sławy. Słuchany był w całej Afryce subsaharysjkiej. Ich albumy sprzedawały się w milionowych nakładach. Na koncertach witani byli przez tłumy fanów – głównie żeńskiej płci. Uhoronowaniem ich kariery była ubiegłoroczna nominacja do prestiżowych nagród BET w kategorii Best International Act.

Po nich pojawili się kolejni. Setki artystów próbowało powtórzyć sukces P-Square. Przybywało pieniędzy, rosły budżety teledysków i kolejnych płyt. Stale poprawiała się jakość utworów. Wielką popularność zdobył 2Face Idibia, który niczym Ryszard Rynkowski porywał tłumy swym lekko zachrypniętym głosem. Furorę robili także artyści z amerykańskim rodowodem. Naeto C, i Ikechukwu zrewolujconizowali hip-hop. Klipy do ich singli kręcone były m.in. w Johannesburgu i Nowym Jorku. Nigeryjska popkultura została zapakowana do amerykańskiego pudełka o nazwie „Naija”, a jej ikoną okrzyknięto wokalistę o pseudonimie D’Banj.

Daniel Oyebanjo – bo tak brzmi jego imię i nazwisko – od początku wyróżniał się na tle lokalnych artystów. Z początku nie udawał Amerykanina. Bardziej przypominał Felę Kutiego – legendarnego twórcę afrobeatu. Podobnie jak ikona lat 70, występował w lokalnym stroju. Saksofon został zamieniony na harmonijkę. D’Banj nigdy jednak nie chciał być porównywany do Kutiego – Szalenie trudno byłoby mu dorosnąć do pięt. Nie wiem, co mówią ludzie, ale kocham grać na harmonijce. Jestem jednak inny niż Fela. Są na świecie rzeczy ważniejsze niż polityka – przekonywał w wywiadach na początku swojej kariery.

Porównania skończyły się wraz z rozwojem kariery. D’Banj zaczął czerpać z amerykańskich wzorców. Niczym raperzy zza oceanu obwieszał się złotem. Pojawiły się drogie ubrania i nieodłączne okulary przeciwsłoneczne, a swoją muzykę nazwał „afro hip-hopem”.
Sam określił siebie „Koko Masterem”. Skąd taki pseudonim? – Kokolet to kobieta inteligenta, z ładnym pośladkami. -tłumaczył w wywiadach. Ogromne zainteresowanie płcią piękną podkreślał niemalże w każdej piosence i teledysku. Te pełne były najczęściej roznegliżowanych kobiet, które lgnęły do D’Banja wcielającego się np. w rolę superbohatera.

Słabość do kobiet nie skończyła się na klipach do piosenek. Gwiazdor postanowił pójść o krok dalej, tworząc reality show pod tytułem – „Koko Mansion”. 12 kobiet zamieszkało w rezydencji „Koko Mastera”. Starały się przypodobać widzom, którzy wysyłając sms-y, decydowali o tym, która z pań odejdzie z programu. Główną nagrodą było 30 tysięcy dolarów, luksusowy samochód, brylantowy pierścionek i tytuł idealnej kobiety w Nigerii.

Jakby tego było mało, D’Banj był również zaangażowany w projekt telekomunikacyjny. Już bez kobiet, ale za to we współpracy z rodzimym gigantem, firmą Globacom, stworzył linię telefonów komórkowych. Aparat nosił nazwę „Koko Mobile Phone”. Jak przekonywał producent, zaletami takiego urządzenia była przede wszystkim prostota w obsłudze.

Jednak prawdziwą wizytówką imperium D’Banja jest jego wytwórnia Mo’Hits Records, która skupia czołowych wykonawców muzyki hip-hop oraz producenta – Don Jazzy’iego. Na jednej scenie można ich zobaczyć podczas cyklicznych koncertów w Londynie. Na ostatnim niespodziewanie pojawił się Kanye West. Przy akompaniamencie harmonijki zaśpiewał piosenkę „All of the lights”. Było to symboliczne rozpoczęcie współpracy z dwiemia nigeryjskimi gwiazdami. D’Banj oraz Don Jazzy stali się członkami wytwórni G.O.O.D Music. Otworzyła się przed nimi ogromna szansa. Pieniądze już mają. Na tyle, że stać ich było, żeby zaprosić Snoop Dogga do teledysku remixu ostatniego hitu D’Banja pt. Mr Endowed. Teraz obaj liczą, że podbiją świat. – Jestem pewien, że Don Jazzy będzie robił piosenki. Być może dla Kanye Westa, Jay’a Z, a może dla Beyonce? – zastanawia się D’Banj.

Dla Kanye Westa zatrudnienie dwóch artystów z Nigerii prawdopodobnie było spowodowane względami ekonomicznymi. Jego wytwórnia może teraz liczyć na krociowe zyski ze sprzedaży płyt, koncertów i umów sponsorskich. Bo w tym najludniejszym kraju Afryki chętnych do wspierania rodzimych artystów na arenie międzynarodowej na pewno nie zabraknie.

Maciej Bartoś

 Dokument bez tytułu