W ubiegłym tygodniu poznaliśmy zwycięzcę wyborów prezydenckich w Nigrze, uznawanych za modelowy przykład przywracania demokracji. Zwycięzcą został wieloletni przywódca opozycji, Mahamadu Issufu.
Issufu wygrał zdobywając 57,95 procent głosów. Jego wybór zakończył roczny okres demokratyzacji kraju, po tym, jak wojsko drogą zamachu stanu, odsunęło do władzy poprzedniego prezydenta, Mamamdou Tandja.
Issufu stoi na czele socjaldemokratów. W tym roku po raz piąty próbował zostać prezydentem i tym razem mu się udało. Jego rywal, który starł się z nim w drugiej turze, Seini Umaru, związany z poprzednim prezydentem, zdobył 42,05 procent poparcia. Issufu zostanie zaprzysiężony na prezydenta na początku kwietnia.
Wybory w Nigrze zostały uznane przez międzynarodowych obserwatorów za demokratyczne i wolne. Nie dochodziło do incydentów i prób manipulowania wyborczym wynikiem. Teraz do Nigru ma szansę wrócić prawdziwa demokracja.
Wojskowa junta spełniła w ten sposób swoje obietnice, że nie będzie wpływać na przebieg wyborów, nie popierając żadnego z kandydatów i nie delegując żadnego z wojskowych jako własnego kandydata. Generał Salu Djibo, który stał na czele przewrotu w 2010 roku ogłosił, że w Nigrze udało się przeprowadzić pełną demokratyzację, która jego zdaniem powinna być wzorem dla reszty świata.
mm