afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Niezatapialny Ben Ali

Nie będzie niespodzianki w niedzielnych wyborach w Tunezji. Po raz kolejny prezydentem tego kraju zostanie, rządzący już od 22 lat prezydent Zine El Abidine Ben Ali.

Niezatapialny

Chociaż Ben Ali ma trzech rywali w walce o urząd prezydencki, żaden z nich nie liczy się w wyborczym wyścigu. Nie przeszkodzi mu też trudna sytuacja gospodarcza. Będzie to jednak ostatnia kadencja Bena Alego. Według tunezyjskiej konstytucji z 2002 roku kandydat na prezydenta nie może mieć więcej niż 75 lat. Obecnie Ben Ali ma 73 lata.

Ben Ali rządzi od chwili kiedy odsunął pierwszego prezydenta Tunezji, Habiba Bourgiba od władzy. Było to w 1987 roku. Ben Ali ogłosił, że Bourgiba, mianowany w 1975 roku dożywotnim prezydentem, nie jest w stanie sprawować rządów z powodu złego stanu zdrowia, i powołując się na konstytucję, ogłosił siebie prezydentem.

Później Ben Ali wygrywał kolejne wybory. W 2004 roku zdobył 99,4 procent głosów. Tak wysoki wynik jest bardzo często kwestionowany przez opozycję, oskarżającą obecnego prezydenta o manipulowanie wynikami wyborów. Podobnie sytuacja wygląda w parlamencie, gdzie za każdym razem wygrywa partia Bena Alego, Zgromadzenie Konstytucyjno-Demokratyczne.

Wiemy kto wygra

Kampania wyborcza, która rozpoczęła się 11 października br. upłynęła pod znakiem dominacji obecnego i przyszłego prezydenta oraz jego ugrupowania. Zgromadzenie Konstytucyjno-Demokratyczne ma aż 2,7 milionów członków w kraju zamieszkanym przez ponad 10 milionów ludzi. Dlatego z tak dużą łatwością zwolennicy Bena Alego agitują za swoim kandydatem. Nawet w małych wsiach pojawiły się plakaty wyborcze.

Rywalizujący z Benem Alim kandydaci są praktycznie niewidoczni. Ich plakaty wiszą w niewidocznych miejscach, ich wiece przyciągają stosunkowo niewielkie grupy ludzi. Ahmed Brahim, który stoi na czele partii Odnowa, w mijającej kadencji 3 miejsca w parlamencie, chce znieść cenzurę i proponuje reformę państwa. Mohamed Bouchiha, z Partii Zjednoczenia Ludowego, obecnie w parlamencie 11 miejsc, oraz Ahmed Inoubli z Demokratycznej Unii Związkowców – 7 miejsc w parlamencie, też nie liczą się w wyborczej rywalizacji.

Ben Ali nie pozwolił na start dwóm innym kandydatom. Ahmed Nejib Chebbi i Mustafa Ben Jaafar skazali siebie na polityczny niebyt oskarżając obecny tunezyjski reżim o uczynienie z demokracji maskarady i sterowanie prawem na korzyść Bena Alego. Sam Chebbi, uznawany za lidera tunezyjskiej opozycji, zrezygnował z udziału w wyborach prezydenckich w październiku br. Swoją decyzję tłumaczył brakiem tranparentnej kampanii wyborczej.

W wyborach parlamentarnych partia Bena Alego jako jedyna ma swoich kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych. Ma też zagwarantowane 75 procent miejsc w 214-osobowym parlamencie. Pozostałe 25 procent będzie przedmiotem rywalizacji.

Nie oznacza to, że Ben Ali przestaje obiecywać swoim wyborcom zmian. Twierdzi, że zredukuje bezrobocie i wprowadzi Tunezję do grona krajów rozwiniętych. Tunezyjskie państwo ma oczywiście wszelkie przesłanki, aby dalej się rozwijać. Finansowa polityka rządu Tunezji została pochwalona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ben Ali może spać spokojnie. Znów będzie prezydentem. Warto zadać sobie tylko jedno pytanie? Po co Tunezji wybory, skoro i tak znany jest ich wynik.

lumi

 Dokument bez tytułu