Mój dzień w Belgii

afryka.org Czytelnia Czytelnia Mój dzień w Belgii

Do Belgii przyjechałem ponad trzydzieści lat temu – zaczął swoją opowieść Achiri Emil. – Życie w Kamerunie było bardziej społeczne niż w Europie. Afrykańczycy nie ukrywali swoich uczuć. Jeżeli chcieli coś powiedzieć, mówili to bez strachu.

Europejczycy są bardziej zamknięci w sobie – kontynuował mój rozmówca. – Często nie do końca mówią, co myślą. I tu w Belgii, jak idziesz ulicą, nikt cię nie zaczepi, żeby spytać, co słychać. Nikogo nie interesuje, co u ciebie.

Z drugiej strony to w Europie poznałem kobietę swojego życia. Jednak początki były bardzo trudne. Moje pierwsze wrażenie: poczułem się obco, bo nikogo tu nie znalem. Z czasem polubiłem Belgię, wydala mi się krajem bardzo socjalnym. Poszedłem do szkoły. Później pracowałem.

W Europie nie podobał mi się sposób, w jaki postrzegano Afrykańczyków- jako gorszą klasę. Nie czyniono nic, aby nas bliżej poznać. Gdybym mógł, wysłałbym wszystkich tych ludzi do Afryki, aby na własne oczy zobaczyli ten kontynent i przestali być takimi ignorantami.

Moja żona jest Belgijką. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kobiety afrykańskie w Belgii niechętnie umawiają się z Afrykańczykami. Wolą Europejczyków. I na odwrót. Afrykańczycy wiążą się z Europejkami. Dlatego najczęściej widzisz Belga lub Belgijkę z Afrykanką lub Afrykańczykiem.

Przyznaję, że tutaj w Belgii nie ma między Afrykańczykami dialogu. Nie rozmawiamy ze sobą na obczyźnie.

W Charleroi, gdzie mieszkam, znam już ludzi. Wiem też, co myślą o innych i jaki klimat tu panuje. Tu żyje się w małych społecznościach. Tak jak tawerna, w której rozmawiamy jest kameruńska i spotykają się tu przeważnie Kameruńczycy, najczęściej w piątki, aby wspólnie spędzić czas na rozmowach i wspólnej zabawie, tak też i nieopodal spotkać można tawerny kongijskie, marokańskie, ruandyjskie…

Ale Belgia ma również ciemne strony. Są tu na przykład miejsca, gdzie nie jesteś mile widziany z powodu swojego koloru skóry. Nie możesz wejść pod byle pretekstem, albo gdy juz wejdziesz, spotykasz się z dziwnym wzrokiem innych. To się zdarza. Ale wszystko powoli się zmienia. Na szczęście świat nieustannie porusza się do przodu.

Moje dzieci czują się Belgami, takie też maja obywatelstwo, ale opowiadam im o Kamerunie często i mam nadzieje, ze kiedyś odwiedzą moją ojczyznę – zakończył Emil.

Rozmawiała Catherine Kasima Kanda

Od autorki: Tym, którzy na mnie czekali, obiecuję, że następny wpis będzie z Polski, bo po wakacjach wracam do kraju,a  w Belgii zatrzymałam się na chwilę.

 Dokument bez tytułu