Mój dzień w Afryce: Wielki błękit w Tofo

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Mój dzień w Afryce: Wielki błękit w Tofo

W Tofo nie ma wiele. Prąd? Raczej z generatora, parę godzin dziennie. Jedzenie? Trzeba przyzwyczaić się do monodiety składającej się z ryb, ananasów i lekko zatęchłych herbatników.

Alkohol? Tylko (albo aż) mozambickie lokalne piwo Manica. Mieszkanie? Hamak na plaży albo kilka łóżek w willach przeznaczonych dla bogatych wędkarzy z RPA. Rozrywki? Cóż, jeśli ktoś lubi godzinami grać po ciemku w bilard połamanym kijem na przekrzywionym stole… Co więc mnie tu zatrzymało? Może bezkresna, bezludna plaża, ciągnąca się kilometrami żółtego piasku? Może ten niezwykły, wszechobecny zapach oceanu, najintensywniejszy zawsze o świcie. Może to, że po kilku dniach znałam już historie życia wszystkich okolicznych mieszkańców, a oni znali moją, byliśmy więc właściwie rodziną… A może instynktownie wiedziałam, że jeśli tylko trochę tu zostanę, mam szansę doświadczyć czegoś naprawdę pięknego?

Pewnego wieczoru zauważyłam poruszenie w wiosce. Przyjadą chłopcy z szkoły nurkowej i pokażą film, powtarzały dzieci i straganiarki. Film, to jest coś, pomyślałam. Najnowsza nigeryjska produkcja? A może coś z prosto Bollywood? Druga myśl: Jak to „pokażą”? Tu przecież nie ma ani prądu, ani kina… ani nawet przyzwoitego telewizora… Po raz kolejny nie doceniłam ludzkiej pomysłowości.

Seans odbył się wieczorem, pod afrykańskim niebem pełnym gwiazd. Było ciepło, za naszymi plecami fale biły o brzeg. Za ekran posłużyła ściana byłego hotelu, który już dawno odszedł w niepamięć. Projektor przyjechał wraz z komputerem z Maputo. A film? No cóż, nie był nakręcony w Bollywood, ani nawet w Lagos. Powstał kilka kilometrów stąd. Kilka kilometrów w głąb oceanu. Pokazywał spokojny i tajemniczy morski świat. Majestatyczne płaszczki i ogromne, łagodne rekiny wielorybie, z którymi można tutaj nurkować. Kolorowe ryby, pasące się na rafie koralowej. Wszystko zanurzone w wielkim błękicie oceanu. Z zapartym tchem śledziliśmy ten świat.

Wiedzieliśmy – wszyscy mieszkańcy Tofo i kilku zagubionych turystów, że jest on na wyciągnięcie ręki, dosłownie tuż obok nas… a jednak wydał nam się tak magiczny i odległy. Pozwoliliśmy, aby tego wieczoru zawładnął nami całkowicie.

Marta Surowiec

 Dokument bez tytułu