Rzadko muzyka ma tak symboliczne znaczenie. Jednak patrząc na Sudan, gdzie północ do niedawna walczyła z południem, gdzie zachodni rejon Darfuru płonie i nie schodzi z pierwszych stron gazet, a jednocześnie słuchając albumu "Ceasfire” można mieć nadzieję.
W atmosferze konfliktu jakiekolwiek zbliżenie skłóconych regionów jest szansą dla pokoju. Kiedy polityka ustępuje miejsce muzyce, rany szybciej się goją, a porozumienie wydaje się łatwiejsze. Dlatego album „Ceasefire” cieszy.
Jest to spotkanie dwóch kultur i pokoleń. Emmanuel Jal był dzieckiem-żołnierzem w siłach chrześcijańskiego południa. Po śmierci matki wcielono go przymusowo do wojska – w wieku 7 lat. Na szczęście został adoptowany przez żonę jednego z przywódców rebelii, dzięki temu mógł wrócić do normalnego życia z dala od wojny, w stolicy Kenii. Tam właśnie zaczęła się jego przygoda z hip hopem. Dziś jest jedną z ważniejszych postaci tego nurtu w Nairobi.
Natomiast Abdel Gadir Salim jest jednym z nielicznych artystów sudańskich znanych na arenie międzynarodowej. Mistrz wyrafinowanych rytmów muzułmańskiej północy; popularyzował tradycyjny styl górzystego Kordofanu, merdam, łączący nubijskie melodie z dźwiękami z Etiopii.
Energia młodego rapera Emmanuela, subtelność Gadira, muzyczne światy dwóch artystów łączą się w pełną harmonię. Może ta symboliczna współpraca i ten album będą ważną cegiełką w budowaniu zaufania i pojednania w tym największym kraju Afryki. Inchi Allahu!
Mamadou