La Sape – świetnie ubrana Afryka (2)

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej La Sape – świetnie ubrana Afryka (2)

Nie tylko stroje stanowią jednak o tym kto jest Sapeur. Poszukiwanie korzeni La Sape zabrało mnie w lata czterdzieste XX wieku, na scenę muzyczną Konga kiedy to muzycy kongijscy grywali w restauracjach i klubach Kinszasy europejskie standardy. Był to czas intensywnej wymiany intelektualnej pomiędzy muzykami z Kongo, Europy i Stanów Zjednoczonych.

Warstwy historii

Pod wpływem wizyt takich sław, jak James Brown czy Louis Armstrong w Kongo, i podróży np. Josepha Kabasele do Francji, rozwinęły się dwa gatunki muzyczne „soukous” i „kinois”. Inspiracje zaczerpnięte z tych występów znalazły oddźwięk w późniejszych przedsięwzięciach muzycznych takich jak: African Jazz, Zaiko Langa Langa czy OK. Jazz.

„Soukous”, którego kanwą była muzyka gitarowa, był fuzją brzmień folkowych, soul, karaibskich i latino. „Kinois” natomiast zastępował gitarowe brzmienie – tak charakterystyczne dla „soukous” – instrumentami perkusyjnymi i harmonią. Dla La Sape pożywką były oba te kierunki, z naciskiem na „kinois”.

Muzyczne korzenie La Sape sięgają lat czterdziestych… w tym czasie władze kolonialne w ramach rozbudzania gospodarki kongijskiej zajmowały się propagowaniem europejskich ubiorów, upatrując w Afryce nieograniczony niemal rynek zbytu. W sukurs przyszła im scena muzyczna: zarówno artyści jak i firmy fonograficzne. Właściciele studiów nagraniowych byli również właścicielami butików , muzykom płacili więc tantiemy w postaci najnowszych zachodnich strojów. Ci, nosząc je na koncertach i eksponując markowe spodnie, marynarki, buty, koszule, kreowali jednocześnie gusta fanów.

Powodowało to wzrost popytu na ubrania noszone przez idoli. Kopie odpowiednich krojów można było oczywiście zakupić we wspomnianych juz butikach.Od tej pory częstym wydarzeniem na koncertach było ostentacyjne demonstrowanie strojów najpopularniejszych projektantów. Wokaliści przerywali piosenki aby zdjąć marynarkę lub buty i pokazać je publiczności.

Jednak dopiero w latach siedemdziesiątych muzyk Papa Wemba wypromował modę na oryginalne, bardzo drogie kolekcje. Zauroczony podróżami do Europy po powrocie do Konga zaczął głosić kult zachodniego stylu życia – La Societe des Ambianceurs et Personnes Elegantes – wykwintnych strojów, perfum, fryzur… Wszystko to przy okazji swojej muzyki. Rozpoczął intesywną współpracę z zachodnimi muzykami tworząc coraz to nowsze utwory w stylu rumba rock. Jego charyzma przyciągnęła tysiące młodych spragnionych blichtru imprez i elegancji, wśród ”ujednolicającego” reżimu Mobutu.

Swoją drogą, fenomen istnienia La Sape – grupy opierającej się na fascynacji zachodnimi projektantami mody i lansującej muzykę współtworzoną z zagranicznymi muzykami – w dobie „Autenticity” (programowy nawrót do korzeni tradycji afrykańskiej Konga głoszony przez Mobutu), jest właściwie zasługą Papy Wemba, który nie raz pojawiał się na koncertach w tradycyjnych strojach wodzowskich, a od czasu do czasu również w telewizji objaśniając że muzyka jaką gra jego orkiestra jest tworzona z myślą o tradycji i na tradycyjnych instrumentach…

"Na miasto wychodzi się raczej w strojach od Yamamoto czy Mijake"

Gigi – przyjechał na spotkanie ogromnym czarnym Jeepem. Po długich negocjacjach umówiliśmy się na stacji Ilford, daleko na północ od centrum Londynu. Nie widać już niebieskich wysokościowców i nie słychać Big Bena. Niskie kamienice wymieszane są tu z ponurymi blokami. W zasadzie ludzie są tacy sami, jak w centrum, wszystko wydaje się jednak powolniejsze, unosi się nastrój dystansu do niepohamowanego pędu życia „city”.

Rozluźnienie odczuwalne jest również w zauważalnych tu i tam pustostanach i śmieciach zapomnianych przez przechodniów i handlarzy.

Nowy samochód Gigi sunie cicho przez wąskie uliczki przedmieść. W tle przygrywa Koffi Olomide – najnowsza płyta. Jedziemy w stronę blokowisk obwieszonych praniem, materacami i antenami satelitarnymi. Zatrzymujemy się przed jednym z bloków, zostawiamy samochód i gawędząc odrobinę nerwowo o tym i owym, zmierzamy w stronę budynków. Wita nas chłodny, trochę nieświeży zapach klatki schodowej, wspinamy się windą na 8 piętro wieżowca. Gigi zaprasza mnie do mieszkania. Wchodzę do salonu, przez korytarz, którego remont kiedyś rozpoczęto, najwyraźniej jednak trochę się przeciągnął, bo w kątach nie widać kubłów z farbą, pędzli, czy innych narzędzi przydatnych w pracach remontowych. Jednocześnie przykurzone buty czy wieszaki pozwalają przypuszczać, że nic nie zostało zmienione z powodu mojej wizyty. W salonie pomalowanym na pomarańczowo wita nas żona Gigi – ubrana w „tradycyjne” pagne. Mówi świetnie po angielsku, bo urodziła się tutaj, nie zna jednak lingala, który jest ojczystym językiem Gigi który wyemigrował z Konga pare lat temu.

Salon zaprasza okazałą skórzaną kanapą, i ogromnym telewizorem plazmowym, na którym stoją sztuczne kwiaty we flakonie.

Telewizor jest jedną z oznak bogactwa, Gigi pokazując mi teledyski wielokrotnie zwraca na to uwagę. Mieszkanie sprawia wrażenie odrobinę surowego, wyposażonego w najbardziej niezbędne sprzęty. Gigi jest ubrany w koszulkę Adidas, takież spodnie,buty Nike, twierdzi że to strój domowy, na miasto wychodzi się raczej w strojach od Yamamoto czy Mijake.

W dzielnicy Londynu – Totenham – znanej wśród tutejszych La Sape jako miejsce spotkań, imprez i interesów – na ulicach pełno jest kolorowych wykwintnych strojów, wszędzie w restauracjach i kafejkach rozlegają się rytmy najnowszych rumba rockowych hitów. Wszyscy są zajęci dobijaniem targów pośród pozornie swawolnych rozmów.

Jednymi z ważniejszych wydarzeń a w zasadzie ogromną machiną podróżniczą są tu koncerty największych sław rodem z Konga. To okazja do spotkań, ale przede wszystkim dla wielu Kongijczyków jest to szansa na wyemigrowanie do Europy – Ziemi Obiecanej, która jak przekonuje się większośc emigrantów, wcale nią nie jest.

W środowisku znana jest historia z 2003 roku kiedy to wielu „muzyków” z orkiestry Papy Wemby po zakończonym tournee po Belgii nie przekroczło ponownie granicy Belgii. Papa Wemba został zatrzymany pod zarzutem przemytu imigrantów. Wciąż wielu korzysta z okazji by w ten sposób sprowadzić do Europy swoich krewnych, czy zaopatrzyć się w produkty których w Europie nie ma.

Jednak problemy zaczynają się już przed wyjazdem a dotyczą przeważnie dokumentów – czyli załatwienia fałszywych, taka sytuacja to między innymi pokłosie wojen i bałaganu administracyjnego pozstawionego jeszcze przez Belgów – a wszystko sprowadza się do ogromnych sum pieniędzy.

Koszt jaki trzeba zapłacić za garderobę i styl życia Sape jest także bardzo wysoki – marynarka od Versace może kosztować pare tysięcy funtów – mimo to wielu młodych Afrykanów wybiera tę drogę jako sposób na odnalezienie się w nowym społeczeństwie emigrantów w które trafiają po przyjeżdzie do Europy, lub może ucieczkę od realiów Konga, wciąż rozchwianego gospodarczo i politycznie.

Jak mi wiadomo podstawą życia wielu Sapeurs jest handel w tzw. „szarej strefie”, co należy rozumieć jako przemyt rozmaitych produktów powiedzmy z Konga do Europy i odwrotnie. Ta sytuacja nie jest oczywiście wyjątkowa, parają się nią imigranci odkąd tylko pojawiły się granice i prawa nakładane przez rodzące się państwowości.

Co mnie zainteresowało w sytuacji La Sape to niezwykłość adaptacji zachodnich strojów w kulturze afrykańskiej. Dziś te kolekcje sprawiają że La Sape są ludźmi ubierającymi się w najdroższe ciuchy na świecie, zamieszkując przeważnie niemal puste lokale na obrzeżach Londynu, Brukseli, czy Paryża. Z ich punk
tu widzenia jest to oznaka sukcesu, zdolności panowania nad własnym losem. Szaty które noszą, zawierają w sobie sukces, zakładając je człowiek staje się sukcesem. Szata stwarza człowieka.

Jest to moim zdaniem znak czasów – szeroko pojęta otwartość na to co oferuje nam epoka postnowoczesna, dostępność i przepływ informacji, a z drugiej strony podskórne odtwarzanie się tradycji. Charakterystyczne oderwanie znaczeń od przedmiotów.

Inaczej mówiąc: jeszcze do niedawna w społeczeństwach Konga więzy rodzinne były niezwykle istotne, to na nich opierała się organizacja życia każdej jednostki a tym samym istnienie struktur społecznych. Czasy jednak się zmieniły, a z rozwojem miast pojawił się także nowy sposób organizacji społecznej. Rozluźniły się więzy rodzinne a ich miejsce zajęły nowo budowane więzi. W przypadku Sapeurs więzi te opierają się na znajomościach, powiązaniach biznesowych, to one zastąpiły więzy krwi. Pełnią jednak wciąż tę samą rolę, utrzumując La Sape w bezpiecznej równowadze pośród dziwacznych i obcych stowarzyszeń europejskich.

Urszula Duda

Przeczytaj pierwszą część. 

 Dokument bez tytułu