Krwawe diamenty wciąż krążą

afryka.org Bez kategorii Krwawe diamenty wciąż krążą

Diamenty, powiadają, to najlepsi przyjaciele kobiet. Nie zapominajmy, że także dyktatorów.

Że “Diamenty są wieczne”, przekonywał nas James Bond w 1971 r. Czterdzieści lat później okazuje się, że miał rację.

Diamenty grają jedną z głównych ról w procesie Charlesa Taylora, byłego prezydenta Liberii, który od stycznia 2008 r. jest sądzony w Hadze za zbrodnie przeciw ludzkości. W tym najnowszym epizodzie sądowym, a także filmowym (choć bez Bonda), granym przed specjalnym Trybunałem ONZ, jako świadek oskarżenia zeznawała Naomi Campbell, którą dorośli powinni pamiętać ze zdjęcia na okładce “Playboya” ubraną tylko w sandały. “Czarna Pantera” potwierdziła, że w 1997 r. dostała “kilka małych kamieni szlachetnych” od anonimowego mężczyzny, które, jak sądziła, “były brudnego pochodzenia”.

61-letni obecnie Taylor nie przyznaje się do żadnego z zarzutów. Proces trwa, ale historii “diamentów” w polityce nie zamknie. Przypomina epizod Jeana-Bedéla Bokassy, dyktatora Republiki Środkowoafrykańskiej.

Otóż Bokassa w wieku 18 lat wstąpił do francuskiej armii i walczył po stronie wolnej Francji w II wojnie światowej, za co dostał order Legii Honorowej.

Po uzyskaniu niepodległości dokonał zamachu stanu i proklamował się prezydentem, a potem, w 1977 r., cesarzem. Oprawa ceremonii na wzór koronacji Napoleona kosztowała 20 mln dol., czyli jedną trzecią budżetu kraju. Sama korona wysadzana była 5 tys. diamentów.

Bokassa, wspierany przez Francję w zamian za rudę uranu, często gościł prezydenta Giscarda d’Estainga, który, przy jakiejś okazji, znalazł się w posiadaniu kilku z tych tysięcy kamieni.

Francuzi w końcu pomogli obalić szalonego tyrana, ale skandal z kolekcją diamentów od Bokassy, choć kamienie weszły do skarbu państwa, nie pomogła Giscardowi w wyborach przegranych w 1981 r. Do dziś plącze się mało szlachetnie w biografii byłego prezydenta Francji.

Podejrzane i kłopotliwe diamenty weszły – również nie w porę, bo są wszak niejasności co do przyszłości monarchii – do aktualności dynastii belgijskiej. Para królewska wzięła (możliwie dyskretnie) udział w obchodach 50-lecia niepodległości ongiś belgijskiego Konga. Bomba (z diamentami) wybuchła na zakończenie obchodów, kiedy królowej Paoli wręczono “pudełko” zawierające prezent w postaci, jak pisze “Le Soir”, “wspaniałego naszyjnika z diamentów i kamieni szlachetnych”.

Prezent zatruty, bo podejrzany o pochodzenie z rezerwy “diamentów krwi” prezydenta Konga Kabili. Prezent natychmiast przekazano w gestię fundacji królewskiej, ale wniosek został: “krwawe diamenty” krążą.

Nic dziwnego, to dobry interes. Nie mam nowych statystyk (to dyskretna dziedzina), ale w 2000 r. przemysł diamentowy wydobył ponad 120 mln karatów o ówczesnej wartości – oficjalnie – 7,5 mld dol. To dało 70 mln sztuk biżuterii wartości 58 mld dol.

Znowu oficjalnie, bo któż to może sprawdzić. Rządowi gangsterzy w Sierra Leone, Angoli, Zimbabwe czy Kongo przehandlowali wtedy 4 proc. światowego obrotu diamentami, za co można było kupić sporo broni. Gdzie? Wszędzie. Po co? Aby umacniać najgorsze satrapie w Afryce.

Diamenty, powiadają, to najlepsi przyjaciele kobiet. Nie zapominajmy, że także dyktatorów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

 

 Dokument bez tytułu