Hip-hop Nigeria

afryka.org Kultura Muzyka Hip-hop Nigeria

Lata mijają, a Polacy wciąż kochają disco polo. Amerykanie natomiast od dwóch dekad zachwycają się ciężkimi rytmami prosto z wielkomiejskich gett. Co na to Nigeryjczycy? Stworzyli kompromis – trochę disco, trochę rapu i każdy jest zadowolony.

Jak przystało na najludniejszy kraj Afryki, liczba wokalistów i zespołów jest ogromna. Dominują nieco zabarwione rytmy R&B, oraz wspomniany hip hop. Czasami jedna grupa potrafi zaserwować słuchaczowi oba te style w jednym utworze. Ambicja piosenek zazwyczaj kończy się na miłości, zdradzie i pieniądzach. Głębszego przesłania można szukać wszędzie, tylko nie tutaj. Ma wpadać w ucho i nic więcej.

P-Square

Jeśli mamy do czynienia z wieloma kultowymi wręcz postaciami, to ciężko wskazać lidera. Powód jest prosty – każdy przedstawia się, jako ta największa gwiazda. Trzeba jednak kogoś wybrać. Postawimy na duet P-Square – najbardziej rozpoznawalnych nigeryjskich artystów w Europie. Kiedy pięć lat temu dwaj bracia z okolic Abudży, wydali swój pierwszy krążek, nikt nie spodziewał się oszałamiającej kariery, która miała już niebawem nadejść. Płyta niespodziewanie sprzedała się w liczbie ponad pół miliona. W 2005 roku, Peter i Paul po raz drugi osiągnęli wielki sukces. Tym razem nowy album „ Get Squared” trzykrotnie uzyskał status platyny, a ponadto P-Square otrzymało sporą liczbę nagród. Ostatni, wydany rok temu krążek, to gigantyczny wyczyn. Kraj opanowała mania utworu „Do me”. Kluby, puby, dyskoteki – wszystko grało w rytmie P- Square, czyli stylowym połączeniu disco, rapu, R&B z domieszką karaibów. Utwór był także słyszany w m.in. niemieckich rozgłośniach radiowych, co jest niespotykaną sytuacją. Album, który zawierał owe „ Do me”, oczywiście pobił wszystkie dotychczasowe rekordy, sprzedając się w liczbie 10 milionów.

Faze

Innym wiodącym piosenkarzem, jest Faze. Prezentuje on nieco inny styl, niż cała rzesza nigeryjskich twórców. Jego piosenki są dużo bardziej wyważone. Próżno szukać w nich miejsca dla tanecznych zabarwień disco, które są wizytówką większości nigeryjskich wokalistów. Dzięki swojej odmienności i dążeniu do zachodniej jakości, uważa się go za jednego z najlepszych piosenkarzy w całej Afryce.

Richard Oji Chibuzor swe zamiłowanie do muzyki wyniósł z domu. Wielodzietna rodzina uwielbiała muzykować. Szeroka publiczność poznała go w 1997 roku, przy okazji finału zawodów karaoke. Faze nie wygrał, ale został zauważony. Trzy lata później, wspólnie z grupą Plantashun Boiz, wydał debiutancki album. Po dość dużym sukcesie „ Body and Soul”, młodzi piosenkarze wydali kolejny – „Sold Out”. Jak się okazało, drugi krążek, okazał się ostatnim. Zespół rozpadł się w roku 2003, a Faze nie miał wyjścia – musiał zdecydować się na solową karierę. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Miliony sprzedanych płyt, wiele nagród i na dokładkę początek współpracy z Jeanem Wyclefem. Wspólnie nagrany utwór „ Proud to be African”, obił się szerokim echem nie tylko w Afryce. Ostatni album, „Independent”, na kilka dni przed oficjalną premierą, miał już status podwójnej platyny.

P-Square i Faze to jedynie wierzchołek góry lodowej. Wielką popularnością cieszą się dziesiątki innych wykonawców, m.in. Timaya, Banky W, 2Face Ibidia, Olu Maintain, Sauce Kid, 9ice, czy D’Banj – ubiegłoroczny zdobywca statuetki MTV World.

Oprócz taneczno melancholijnych rytmów, wielką popularnością w Nigerii, cieszy się wymieniony wcześniej hip-hop. Prawdziwych przedstawicieli tego gatunku, można jednak policzyć na palcach jednej ręki. Większość tworzy wszelakie połączenia styli, a normalnego, nie naładowanego ozdobnikami, rapu jest w zasadzie jak na lekarstwo.

Eedris Abdulkareem

Hip-hop i Nigeria wywołuje najczęściej jedno skojarzenie – Eedris Abdulkareem. W swoim kraju uważany za ikonę nie tylko rapu, ale i całego show biznesu. Muzyka, którą tworzy jest bardzo średnia, ale jego osobowość to materiał na film.

Historia Abdulkareema to swoiste science fiction. Który Joruba zgodziłby się mieszkać w stolicy biednego ludu Hausa, mając do wyboru dwa duże ośrodki pod nosem, plus nowoczesną stolicę w centrum państwa? Odpowiedź: Eedris. Kolejnym zastanawiającym zbiegiem okoliczności, jest sprawa jego kontraktu w Hiszpanii. Do Europy zabrał się z jednym towarzyszem…. który okazał być się przemytnikiem narkotyków. Sprawa wyszła na jaw, a raper musiał kontynuować swoją karierę w Nigerii. Rymy Eedrisa zawierają jednak rzeczy ważne. Mówił w nich o problemach społecznych, takich jak stosunki uczennic z profesorami w szkołach, które swego czasu były dość częstymi procederami.

Fala popularności Abdulkareema przypadła na datę wydania singla „Jaga Jaga”. Pomimo bardzo przeciętnej linii melodycznej, utwór porwał Nigeryjczyków. Powód? – Otwarta krytyka prezydenta, Oluseguna Obasanjo. Był to przełom, ponieważ po raz pierwszy ktoś zdobył się na taką odwagę. „Brak prądu i wody pitnej w kranach, przestępczość, wykorzystywanie dzieci do pracy” – to tylko niektóre z haseł” Jaga Jaga”. Piosenka rozwścieczyła władze, które zdecydowały się na cenzurę. Na nic się to zdało, bo to co zakazane – przyciąga. Sukces Turayo Ajenifuja – tak nazywa się w ojczystym Joruba – zbiegł się w czasie z koncertem 50 centa w Lagos. Amerykański gwiazdor miał zaśpiewać wspólnie z Eedrisem, lecz zamiast sukcesu komercyjnego, wybuchła afera. W prywatnym samolocie miała miejsce bójka pomiędzy świtą amerykańskiego gwiazdora, a legendą nigeryjskiego hip-hopu. Poszło o zachowanie ochroniarzy, którzy zaatakowali „Idrisa Remedy” za to, że nie zwolnił swego siedzenia. Jak się później okazało, zarówno ochroniarze, jak i 50cent, nie mieli zielonego pojęcia, że ów człowiek miał za kilka godzin wystąpić z nimi na scenie. Ostatecznie koncert się nie odbył, a Eedris wylądował w szpitalu. Co ciekawsze, Nigeryjczyk miał później okazję wystąpić u boku „Półdolara”, przy okazji rozdania nagród KORA . Zamiast rywalizacji obu Panów, widzieliśmy przeprosiny pobitego i teksty w stylu „ fifty, we are brothers!”. To zachowanie można sobie wytłumaczyć w jeden logiczny sposób – podziękował za zdobytą popularność.

Oprócz życia estradowego, raper udziela się w akcjach społecznych. Założył własną fundację, wspierającą walkę z HIV/AIDS w Afryce.

Mode 9

Po kontrowersyjnym Eedrsie, nastąpiła era Ruggedmana i Mode 9. Pierwszy z nich, otwarcie mówi o sobie, że jest największym raperem w Nigerii. Nie z powodu swojego talentu, a osiągnięć, których ma co niemiara. Koncertował w Niemczech, Anglii, Irlandii. Był również nominowany do prestiżowej nagrody KORA – afrykańskiego odpowiednika Grammy. W swoich piosenkach stara się poruszać sprawy ważne, takie jak problem HIV/ AIDS. Lubi korzystać z życia i zarobionych pieniędzy, choć zarzeka się, że jeszcze przez nie, nie zgłupiał. Kiedy kupił nowego jeepa, za 4,5 miliona naira, w kraju rozpoczęły się plotki na ten temat. Choć Ruggedman się broni, to jednak czuje się pewien niesmak, kiedy ktoś żyje w przepychu, podczas gdy niemal połowa społeczeństwa jest bardzo biedna.

Mode 9 to zdecydowanie najskromniejszy i przez to moim zdaniem najlepszy przedstawiciel sceny hiphopowej. Nie jest to człowiek, pyszniący się swoim majątkiem, czy popularnością. Jego utwory regularnie puszczane są na antenie południowoafrykańskiego MTV, co jest prawdziwą rzadkością. Ciągle dąży do doskonałości. Dlatego właśnie zdecydował się na przeniesienie ze spokojnej Abudży, do gigantycznego Lagos. W stolicy jego muzyka nie była właściwie odbierana, gdyż, jak sam tłumaczy, ludzie nie rozumieli przesłania hip-hopu.

Swoją karierę rozpoczynał w 1992 roku, kiedy wydał pierwsze demo. Czternaście lat po tym zdarzeniu, jego praca została doceniona nagrodą za teledysk roku. Klip „ Cry”, nie tylko spodobał się szerokiej publiczności, ale i spowodował porównania do 2paca. Kolejny singiel „ Nigerian Girls” był już całkowicie odmienny od stylui zmarłej legendy hip-hopu, co ostatecznie zakończyło dywagacje na temat podobieństwa obu twórców.

Nigeryjski przemysł muzyczny to wbrew pozorom chodząca żyła złota. Potrzeba niewiele nowatorstwa, aby stworzyć piosenkę, która da sławę i pieniądze. Z jednej strony jest to wada, gdyż muzyka będzie stała w miejscu. Z drugiej jest to jakiś urok Nigerii. Nie trzeba wiele wysiłku, aby w pełni rozumieć utwór, a przy okazji, dobrze się przy nim bawić.

Maciek Bartoś

 Dokument bez tytułu