Ghana 2008: Miedziane kule z Zambii

afryka.org Wiadomości Sport Ghana 2008: Miedziane kule z Zambii

Ceny miedzi biją rekordy na parkietach światowych giełd. To bardzo dobra wiadomość dla gospodarki Zambii. Jest to również dobry omen dla Miedzianych Kul – piłkarskiej reprezentacji tego kraju, która przygotowuje się do startu w Pucharze Narodów Afryki (PNA) w Ghanie.

Historia

Zambia jest jedyną drużyną kontynentu, która tak regularnie stając w szranki o Puchar Afryki nigdy go nie zdobyła. Spośród dwunastu prób ustrzelenia tego trofeum, Miedziane Kule najbliższe celu były w 1974 i 1994 roku. W 1994, w finałowym meczu uległy Nigerii, dwadzieścia lat wcześniej, na tym samym etapie rozgrywek musiały uznać wyższość Zairu. Był to niezwykle zacięty i jednocześnie najdłuższy mecz w historii rozgrywek o mistrzostwo Afryki. Trwał, bowiem, aż 3 godziny! Po regulaminowych 90 minutach, które nie wyłoniły zwycięzcy, piłkarze Zairu potrzebowali kolejnych 90, aby ostatecznie pokonać Zambię 2-0.

W tamtych czasach ton grze, nie tylko swojej reprezentacji, ale i całej piłkarskiej Afryce, nadawał Godfrey „Ucar” Chitalu. Młodzi adepci sztuki piłkarskiej byli tak zapatrzeni w tę ikonę futbolu, że starali się go naśladować niemal we wszystkim – nawet w sposobie przywiązywania ochraniaczy. Jednym z tych młokosów był, stojący u progu swej futbolowej kariery, sam Abedi Pele. A było kogo naśladować – „Ucar” przeszedł do historii strzelając 107 bramek w jednym sezonie ligi zambijskiej. W 1992 roku ten zasłużony zawodnik objął stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej.

Rok później, Godfrey Chitalu wraz z 18 piłkarzami reprezentacji został tragicznym bohaterem najbardziej bolesnego dramatu w historii zambijskiej piłki nożnej. 27 kwietnia 1993 roku, wojskowy samolot, którym reprezentacja Zambii leciała na mecz w ramach kwalifikacji do Mistrzostw Świata z Senegalem, rozbił się z powodu awarii silnika. Śmierć reprezentantów okryła cały naród w żałobie.

„Goodbye Zambian brothers”

Do dziś tragedia ta budzi w Zambii olbrzymie emocje. I nie jest to tylko smutek i żal po tak wielkiej stracie, ale również złość i wzburzenie z powodu zaniedbań ze strony Federacji Piłkarskiej i rządu. Urzędnicy konsekwentnie ignorowali doniesienia o złym stanie technicznym maszyny i przekładali względy finansowe ponad normy bezpieczeństwa. Niemały wkład w tę tragedię miało również zmęczenie pilota, który wbrew przepisom odbywał tego dnia kolejny długi lot. W krytycznym momencie, popełnił on fatalną w skutkach pomyłkę, wyłączając jedyny sprawny silnik samolotu. Skandalem można również nazwać zachowanie władz po katastrofie. Rodziny ofiar do tej pory nie dostały odszkodowania, nie został również wszczęty żaden proces w celu ukarania winnych tragedii.

Mylił się jednak ten, kto uważał, że wraz ze stratą czołowych piłkarzy umrze zambijski futbol. Z zaledwie dwoma zawodowymi piłkarzami, wyselekcjonowana naprędce reprezentacja, grając w hołdzie swoim tragicznie zmarłym kolegom, święciła największe sukcesy w historii. Drużyna ta znalazła się zaledwie 35 minut od finałów Mistrzostw Świata, gdy remisowała w kwalifikacjach z Marokiem. Ostatecznie mecz zakończył się dla Zambijczyków porażką 0-1, ale niemały wkład w ten wynik miał sędzia, który pomylił się nie przyznając Miedzianym Kulom karnego.

Kilka miesięcy później Zambijczycy okazali się rewelacją Pucharu Narodów Afryki rozgrywanego w Tunezji. Chyba tylko magią futbolu można tłumaczyć zwycięstwa właściwie amatorskiej drużyny nad takimi potentatami jak Wybrzeże Kości Słoniowej, Senegal czy Mali. Miedziane Kule zostały powstrzymane dopiero w finale przez Nigeryjczyków.

Swą grą na boiskach Tunezji oczarowywał Kalusha Bwalya, zaraz obok „Ucara” największa postać zambijskiej piłki. Jest to jedyny reprezentant Zambii z 1993 roku, który uniknął tragicznej śmierci. W tamtym czasie grał on w PSV Eindhoven i zdecydował się lecieć na mecz z Senegalem, na własna rękę, bezpośrednio z Holandii.

Kalusha Bwalya, który bramki w reprezentacji zdobywał jeszcze w wieku 41 lat, wsławił się hatrickiem strzelonym Włochom, w wygranym przez Zambię meczu, podczas turnieju olimpijskiego w 1988 roku. Były to jedne z najwznioślejszych chwil, które Miedziane Kule dały przeżyć swoim kibicom.

Jednak jak mówi dzisiejszy lider reprezentacji Chris Katongo – czas skończyć z mitem przeszłości. Na boiskach Ghany wszyscy będą mieli równe szanse a miniona chwała żadnej z drużyn nie ma znaczenia. Katongo wierzy również,żze zbliżający się Puchar będzie punktem zwrotnym zarówno w jego karierze jak i w historii zambijskiej piłki.

Droga do finałów

Zambia w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki 2008 spisała się bardzo dobrze zajmując pierwsze miejsce w dość trudnej grupie z RPA, Kongo i Czadem. Na ostatni mecz decydujący o pierwszym miejscu w grupie, Miedziane Kule udały się do Południowej Afryki, gdzie wygrywając 3-1, zadały bolesny cios Bafana Bafana. Klasycznym hatrickiem popisał się w tym meczu, kat drużyny RPA, Chris Katongo. Dziewięć miesięcy wcześniej ośmieszał południowoafrykańskich obrońców grając w tamtejszej lidze. Później przeniósł się do duńskiego Brondby Kopenhaga, lecz zmora piłkarzy RPA powróciła w meczu międzynarodowym. Były napastnik reprezentacji Południowej Afryki Fanie Madida zaraz po meczu nie potrafił ukryć emocji: „Myślę, że w tym momencie cały kraj nienawidzi Chrisa Katongo. Naj
pierw robił to w lidze, teraz zrobił to z Bafana Bafana”. Znienawidzony w RPA, uwielbiany w Zambii Katongo został bohaterem narodowym swojego kraju – armia zambijska, po tym meczu, przyznała mu stopień sierżanta.

Jednak między awansem do turnieju a sukcesem na nim jest długa droga. O tym jak ciężko ją przebyć piłkarze Zambii przekonali się już niejednokrotnie.

Drużyna

W Zambii, od pewnego czasu, toczy się nieustanny spór o wyższość zagranicznej myśli szkoleniowej nad rodzimą. Wiele osób nie wierzy w zambijskich trenerów, wytykając im brak elementarnej znajomości taktyki i szeroko pojętego rzemiosła trenerskiego. Krytycy rodzimych szkoleniowców biją na alarm, a ich głównym argumentem jest fakt, iż ciężko doszukać się w historii sukcesów Miedzianych Kul, które odnosiłyby pod dowództwem zambijskiego trenera. Nawet sam Kalusha Bwalya nie sprostał wyzwaniu prowadzenia reprezentacji.

Obecny trener Zambii – Patrick Phiri – nie może się pochwalić ani wielkim doświadczeniem, ani zagranicznym paszportem, dlatego znalazł się w krzyżowym ogniu krytyki. Sam zainteresowany zdaje się w ogóle nie przejmować całym zamieszaniem i konsekwentnie realizuje swój plan. Co więcej, jak na razie robi to z powodzeniem – udane eliminacje, zdrowa atmosfera w drużynie, koncentracja piłkarzy na dobru reprezentacji, zamykają usta osobom mu nieprzychylnym. Szczególny powód do dumy daje trenerowi wybuchowa mieszanka doświadczenia z młodością, jaką udało mu się stworzyć w zespole narodowym.

Za nestorów reprezentacji uchodzą, grający na co dzień w Niemczech, Andrew Sinkala i Moses Sichone. Pierwszy z nich w pewnym momencie swojej kariery znalazł się nawet w szerokiej kadrze Bayernu Monachium, obecnie gra w obronie drugoligowego SC Paderborn 07. Moses Sichone, popularnie nazywany przez kolegów „Big Mo”, niedawno przeniósł się do O.F.C Kickers, klubu z zaplecza Bundesligi. Sinkala i Sichone występowali już w trzech turniejach o Puchar Afryki, dlatego ich doświadczenie jest dla reprezentacji nie do przecenienia. Inny zahartowany w bojach zawodnik Miedzianych Kul – Elijah Tana uchodził do niedawna za niezawodny filar reprezentacji. No właśnie, „uchodził”, ponieważ ostatnio, w niejasnych okolicznościach, spóźnił się na samolot, którym reprezentacja udała się na zgrupowanie do Hiszpanii. Dlatego jego przyszłość w drużynie jest niepewna.

Defensywa reprezentacji Zambii budowana jest wokół niezwykle walecznego i bezkompromisowego zawodnika utytułowanego klubu z RPA, Golden Arrows – Billy’ego Mwanzy. Dzięki swemu olbrzymiemu oddaniu drużynie narodowej stał się ulubieńcem zambijskich kibiców, a jego dyscyplina taktyczna sprawia, że porównywany jest przez nich do Fabio Cannavoro. To on podczas najważniejszego meczu eliminacji, z RPA, wyłączył z gry największą gwiazdę Bafana Bafana – Benni’ego McCarthy’ego. I tak jak Mwanza porównywany jest do Cannavaro, tak Isaac Chansa nosi w reprezentacji przydomek „Gattuso”. Ten młody pomocnik szwedzkiego Helsingborga długo nie mógł zaskarbić sobie zaufania Patricka Phiri. Jednak teraz mało prawdopodobne jest, by mogło go zabraknąć w drużynie, która pojedzie do Ghany. Chansa bez wątpienia będzie dużym wzmocnieniem siły ofensywnej Miedzianych Kul, o ile tylko uda mu się utrzymać na wodzy wybuchowy temperament. W 2006 roku „zambijski Gattuso” został zdyskwalifikowany na trzy miesiące za „słowną utarczkę” z ligowym sędzią.

Chansa jest zaliczany do młodego pokolenia piłkarzy zambijskich, którzy w przyszłości mają stanowić o sile narodowej reprezentacji. A może to być świetlana przyszłość, bowiem wielu Zambijczyków wierzy, że w kraju miedzi narodziła się złota generacja piłkarzy. Zambijska drużyna U20 na ostatnich Mistrzostwach Świata weszła do finałowej 16, w fazie grupowej pokonując Urugwaj 2-0. Aż trzech piłkarzy z tamtego zespołu dostało powołanie do dorosłej reprezentacji, która w styczniu rozpocznie zmagania na boiskach Ghany. Są to Emmanuel Mayuka, William Njovu i Clifford Mulenga. Wszyscy trzej, podobnie jak kilku innych zawodników “złotego pokolenia”, zostali już wypatrzeni przez łowców talentów i rozpoczęli swą emigracyjną tułaczkę po składach europejskich średniaków z ligi angielskiej, hiszpańskiej i francuskiej. Na szczególną uwagę zasługuje niezwykle wszechstronny William Njovu, który zarówno w młodzieżówce jak i dorosłej reprezentacji przymierzany jest na prawe skrzydło. Po rewelacyjnych występach na młodzieżowych Mistrzostwach Świata, Njovu zainteresowało się francuskie Lens, którego barwy obecnie reprezentuje.

Jeśli młodzi Zambijczycy stanowią złotą generację to Emmanuel Mayuka jest piłkarzem dwudziestoczterokaratowym. Mając zaledwie 16 lat był najmłodszym i zarazem najlepszym zawodnikiem Zambii na Mistrzostwach Świata U20 w 2007 roku. Swój debiut w dorosłej reprezentacji ukoronował bramką, w wygranym 3-1 meczu z Mozambikiem. Lecz mimo tego, że Mayuka jest największą nadzieją zambijskiej piłki, zdaje się, że jest jeszcze za wcześnie by jego gwiazda wzeszła podczas najbliższego Pucharu Afryki. Jednak nie można takiej możliwości wykluczyć, gdyż siedemnastolatek jedzie do Ghany jako rezerwowy.

O sile ognia Miedzianych Kul stanowi duet Collins Mbesuma – Chris Katongo. Pierwszemu z nich angielskie media nadały przydomek „Afrykański Huragan”. W 2005 roku Mbesuma został rekordzistą południowoafrykańskiej ligi strzelając 37 bramek w 42 meczach. Tego samego roku przeniósł się do angielskiego Portsmouth, które szybko opuścił po zawirowaniach związanych z pozwoleniem na pracę. Zdarzenie zahamowało nieco rozwój kariery Mbesumy, który dopiero teraz wychodzi na prostą w tureckim Bursasporze. Dzięki swemu niezwykłemu darowi zimnego wyrachowania w sytuacjach podbramkowych jest on niezwykle cenionym napastnikiem, a pośród piewców jego talentu jest sam Kalusha Bwalya. Jednak to nie Mbesuma, a kapitan reprezentacji – Chris Katongo uchodzi za największą gwiazdę pośród Miedzianych Kul.

Na półmetku sezonu 2006/2007 Katongo przeniósł się z południowoafrykańskiego Jomo Cosmos do duńskiego Brondby, co nie przeszkodziło mu w zdobyciu tytułu króla strzelców ligi RPA. Pomimo tego, że w klubach Katongo zazwyczaj grywał jako napastnik, w reprezentacji usilnie wystawiano go na prawej pomocy… do czasu pamiętnego meczu z RPA, gdy w 20 minut zdobył trzy bramki. Teraz nikt nie ma wątpliwości, jaka pozycja jest najlepsza dla zambijskiego superstrzelca.

Puchar Narodów Afryki w Ghanie

Zambia trafiła do grupy C, w której przyjdzie jej się zmierzyć z Kamerunem, Egiptem i Sudanem. Już samo zakwalifikowanie się do fazy pucharowej będzie dużym sukcesem Miedzianych Kul. W zestawieniu z obrońcami Pucharu i głodnymi sukcesu Lwami z Kamerunu, Zambijczycy nie są faworytami. Wielkim błędem byłoby jednak spisywanie ich na straty. Egipt, bez atutu własnej
publiczności, nie będzie w Ghanie tak groźny jak dwa lata temu. Niewiadomo również czy możliwości Eto i spółki nie są oceniane trochę na wyrost, czego na pewno nie można powiedzieć o potencjale Zambijczyków.

Jednak by trzynasta próba zdobyća Pucharu okazała się dla nich szczęśliwa, muszą wygrać swój pierwszy mecz grupowy z Sudanem. Zarówno trener jak i zawodnicy mają świadomość tego, że będzie to spotkanie kluczowe. Lider drużyny Chris Katongo uspakaja. Jest pewny, że wraz z kolegami pokona nie tylko Sudan. Miedziane Kule mierzą w Puchar!

Piotr Chmielewski

 Dokument bez tytułu