afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Ewa z Zanzibaru: Busara

Na Zanzibar wielkimi krokami zbliża się Sauti za Busara – Sounds of Wisdom. Festiwal, który od sześciu lat prezentuje muzykę krajów wschodnioafrykańskiego wybrzeża, należących do kultury Suahili, wplatając w nią muzykę z Afryki Zachodniej lub Centralnej. Określony jest mianem „najbardziej przyjaznego festiwalu na ziemi”. Nie wiem, co by na to powiedzieli organizatorzy poznańskiego Ethno Portu, którzy w sztywnej i merkantylnej stolicy Wielkopolski zrobili w zeszłym roku furorę, ale mogę potwierdzić, że atmosfera Busary jest co najmniej wyjątkowa.

Wyspiarze, tubylczy i tymczasowi (jak my), czekają na lutową, gorącą Busarę niemalże cały rok, czyniąc przerwy na na słynny ZIFF – Zanzibar International Film Festival w lipcu i na cztery tygodnie ramadanu w dziewiątym miesiącu kalendarza muzułmańskiego, kiedy to – jak już nam wiadomo – bramy piekieł są zamknięte, bramy raju szeroko otwarte, a Allah – nieustępliwie łaskawy.

Rok temu Sauti za Busara gościła między innymi Bassekou Kouyate & Ngoni Ba z Mali (zdobywcę nagrody BBC World Music w kategorii Album of the year 2008), Seckou Keita Quartet, N’Faly Kouyate, Afrodynamix, Bantu & Afrobeat Academy. Na blisko tydzień Stone Town zamieniło się w tętniącą nocnym życiem przystań. Koncerty organizowały przestrzeń miasta, którego serce biło między publicznymi ogrodami Forodhani w długotrwałym remoncie, portem pełnym łodzi, statków i promów – a białymi balustradami wysokiego House of Wonders i murami fortu.

Fort, w którym mieści się stary, kamienny amfiteatr i porośnięty świeżą trawą placyk w kształcie dużego prostokąta z ustawioną na przodzie sceną, zgromadził wielu widzów i słuchaczy. Przypadkowi turyści, busarowi szczęściarze, mieszali się w siedzącym na plecionych matach lub tańczącym pod sceną tłumie miejscowych (Białych ekspatriatów i Czarnych tuziemców), i nie kryli radości spowodowanej tym, że po pierwsze dane im jest uczestniczyć w wielkim afrykańskim święcie muzyki, a po drugie, że święto przebiega bez opóźnień, wtop czy potknięć i nagłośnienie, sprzęt oraz światło działają bez zarzutu.

Niekwestionowaną gwiazdą każdej Busary jest pierwsza dama Stone Town – Bi Kidude. Bi Kidude to pieśniarka bez wieku i bez czasu. Krzepka, wiecznie młoda staruszka, której mocnego, chropowatego głosu nie zdołało zniszczyć ani życie, ani wilgoć zanzibarskich monsunów ani jaranie szlugów przy każdej okazji. Bi Kidude w zeszłym roku pojawiła się na scenie w towarzystwie młodych muzyków ubranych w śnieżnobiałe galabije, pięknych jak arabscy książęta, przygrywającch jej cicho i tęsknie na antycznych, instrumentach taraab – lirach, bębenkach, skrzypkach i talerzach. Ona stała lekko na deskach przed mikrofonem w perłowej, błękitnej sukni i zawodziła o miłości, zdradzie, nienawiści. Zanzibarczycy, rozumiejący jej pieśni byli w ekstazie. My przyglądaliśmy się Kidude i jej fanom, w zachwyceniu, uznając, że to zjawiskowe połączenie muzyki i poezji w taraab, którym ludzie kultury Suahili nasiąkają od urodzenia i od wieków, jest nam, dalekim przybyszom, w jakiś szczególny, pozarozumowy sposób niedostępne.

W tym roku Sauti za Busara szykuje występy między innymi Natachy Atlas (Egipt/ UK), Comrade Fatso & Chabvondoka (Zimbabwe), The Moreira Project (South Africa), Mohameda Ilyasa (Zanzibar), Nawal (Komory/ Francja), Elemotho (Namibia), Omega Bugembe Okello (Uganda/ USA), no i oczywiście występ (spektakl!) wyczekiwanej Bi Kidude. Muzyka zagra od 12 do 17 lutego. W cieple, pod gwiazdami, na trawie, wśród znajomych i w mroku bijącego o brzeg oceanu.

madrugada ew

 Dokument bez tytułu