Czytanie z książki Wainaina

afryka.org Kultura Książki Czytanie z książki Wainaina

Przeczytaj fragment książki Binyavanga Wainaina, a po krótkiej lekturze dokonaj jej zakupu na karakter.pl. Polecamy wszystkim miłośnikom współczesnej literatury z Afryki.

Jest rok 1983, rok egzaminów. Wciąż gdzie tylko mogę, czytam powieści i nieustannie podpadam mamie. Nasza szkoła kształci przyszłych lekarzy, prawników, inżynierów i naukowców – tak powtarzają nam rodzice. W to wierzymy.

                Szkoła podlega miastu. Część rodziców jest biedna, część bogata. Czesne jest niskie. Z pomocą rodziców-ochotników dyrektorka zebrała dużą sumę na budowę biblioteki, nowych klas, stacji meteorologicznej, na konserwację pianin, na szkółkę roślinną, na laboratorium młodego naukowca, stołówkę i pracownię stolarską. Nabyliśmy ciągnik i nowe kosiarki. Mamy fundusz na pływalnię. Kupiliśmy też dwa minibusy, którymi mamy jeździć na szkolne wycieczki do parków narodowych i innych miejsc. W egzaminach ogólnokrajowych nasza szkoła zawsze zajmuje pierwsze albo drugie miejsce w dystrykcie. Chodzą do niej też dzieci wojskowych i pracowników Egerton Agricultural College[1]. Nakuru to miasto rolnicze. Jest więc trochę dzieci rolników, dzieci, których rodzice pracują w spółdzielni zbożowej albo sprawują wyższe urzędy w radzie miasta, w administracji dystryktu albo prowincji. Są dzieci pracowników kolei, dzieci maszynistów, dzieci brygadzistów. Są dzieci lekarzy i dzieci prawników. Dzieci pielęgniarek. Dzieci inżynierów.

                Coś się zmieniło. Na świecie.

                Szwedzi jako pierwsi ogłosili, że nic już nie jest jak dawniej. Przyjeżdżają do nas któregoś dnia i rozkładają się tuż przy fladze, gdzie uczniowie mają zakaz zabaw. Codziennie zbieramy się tu na apel. Cała szkoła stoi na trawniku i patrzy. Pani Gichiri też stoi i patrzy. Koło naszej dumnej flagi państwowej ustawiono dwie wielkie beczki z krowim nawozem. Widać też jakieś rury, mierniki i różne rzeczy połączone z innymi rzeczami. Szwedzi z powagą majstrują przy maszynie na krowie łajno. Słychać jakieś bekające odgłosy i nagle – zapala się światło. To biogaz, mówią nam Szwedzi. Fekalny męczennik. Wygląda jak łajno – jest łajnem – ale dla nas oddał swój gaz. Dzięki temu nowemu paliwu można sobie świecić żarówki i gotować jedzenie. Można mieć zrównoważoną dietę. Jeśli ktoś jest zaradny, może nawet założyć niewielką, działającą na biogaz przetwórnię żywności i zająć się działalnością generującą dochód.

                W ten sposób – objaśniali nam grzecznie, błękitnoocy jak Jezus, patrząc zza okularów w stalowych oprawkach – unikniecie niedożywienia. To się nazywa rozwój, mówili, a my przyjechaliśmy tu po to, by zwiększyć waszą świadomość. Biogaz podskoczył w rurkach i zabulgotał wesoło. Wróciliśmy do klasy podekscytowani, wydając odgłosy pierdzenia. Dotychczas nauczyciele grozili nam zwyczajnymi wizjami porażki. Że chłopcy skończą jako pucybuci, a dziewczynki jako ciężarne.

                Teraz wiemy, że można skończyć gorzej: jako użytkownik biogazu.

 Przeczytaj więcej o książce!


[1] Egerton Agricultural College – uczelnia rolnicza w pobliżu miasta Njoro, niedaleko Nakuru.

 Dokument bez tytułu