Czerwone korale

afryka.org Czytelnia Czytelnia Czerwone korale

Myślę, że nadszedł czas na zakup tradycyjnej łowickiej spódnicy, góralskiej chusty i krakowskiego kaftana. Jak widać sprawa jest trochę problematyczna, ponieważ o ile Kraków z góralami można jeszcze pogodzić ale ten Łowicz…? Czy jednak, jeśli nie założę tej spódnicy będę wiarygodna jako Polka?

Kim jesteśmy? Czy jesteśmy Polakami bo urodziliśmy się w Polsce? Czy może dlatego, że nasi rodzice są Polakami? A może dlatego, że mówimy po polsku? Nasza tożsamość oparta jest na kilku filarach – języka, wiary, pochodzenia…

W tradycyjnym społeczeństwie afrykańskim nie było większego problemu z identyfikacją. Mówię w bambara, jestem Bambara, mówię w wolof , jestem Wolof. Problem zaczął się jednak wraz z powstaniem nowoczesnych państw. Europejczycy, nie zrozumieli, że wytyczając sztuczne granice, nie łamią wyłącznie granic tradycyjnych państw, łamią przede wszystkim granice tożsamości. W jednym bowiem państwie zamykają kilka, kilkanaście a nawet kilkaset grup etnicznych, które od tego momentu mają o sobie myśleć jako o narodzie.

Kim ma być ten Bambara? Mówi dalej językiem bambara, ale jest już Malijczykiem. Kim jest Tuareg, który część roku spędzał na południowych krańcach dzisiejszej Algierii, część na północy dzisiejszego Nigru?

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ już niedługo w Złotych Tarasach będzie można obejrzeć występ – uwaga! – prawdziwych Masajów. Nie po prostu Masajów, nie Masajów z Kenii, ale prawdziwych Masajów. Mamy więc przyjąć i pogodzić się z faktem, że człowiek ( być może) mówiący w języku Masajów i ubrany w ich tradycyjny strój jest prawdziwy. Prawdziwość oznacza wiec wpisanie się w obraz istniejący w świadomości masowej. To jak u Tuaregów, którzy twarze zakrywają turbanami i ubrani są na niebiesko, bo przecież to błękitni ludzie.

Kiedyś zobaczyłam mojego znajomego Muhammada w turbanie zakrywającym twarz, błękitnej koszuli i czarnych haftowanych spodniach. Nie poznałam go. Jechał z turystami na pustynię. Jako prawdziwy Tuareg nie mógł zawieść ich oczekiwań. W końcu nie po to przemierzyli setki kilometrów, żeby ich pustynny bohater siedział na wydmie w dżinsach i koszuli. Takich prawdziwych Tuaregów widzą też często turyści w Maroku. W pewnym kobiecym magazynie, na ponoć wysokim poziomie i w dobrym Stylu, ostatnio też pojawił się artykuł pewnej Pani, która na wydmach na południu Maroka popijała herbatę z odzianym na błękitno prawdziwym błękitnym człowiekiem.

Sami chcemy zamykać się w schematach. Dajemy sobie wciskać prawdziwych Masajów skaczących z dzidami i „murzynów” w spódniczkach z trawy grających na bębenkach. To jak wypad do zoo. Oczywiście jest tam miś, tygrys i lama. Ale czy miś, tygrys i lama tak zachowują się w naturze? Tożsamość Masajów ma widocznie polegać właśnie na tego typu występach. Prawdziwi Masajowie nie są wolnymi pasterzami, wędrującymi ze swoimi stadami, tylko jeżdżącymi po świecie i pokazującymi jak ładnie skaczą przed szeroką międzynarodową publicznością, misiami.

Przed kolejnym wyjazdem za granicę, pobiegnę więc skompletować mój tradycyjny strój, aby w pełni pokazać swoją tożsamość.

Marta Jackowska

 Dokument bez tytułu