Co piszczy w trawie polskich mediów? (15)

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Co piszczy w trawie polskich mediów? (15)

„Polityka wielokulturowości przez lata była przedmiotem dumy w wielu krajach Europy. Nagle ogłoszono jej śmierć. Właśnie w chwili, gdy na kontynent dociera kolejna wielka fala nielegalnych emigrantów z Afryki.” Tak pisze we Wprost (27.02.11) Waldemar Kedaj, w artykule pod tytułem: – Europa i imigranci, multikulti bez multi -.

Gdy człowiek szuka stabilności, minimalnych warunków do normalnego życia, przestają go interesować granice, szczególnie te polityczne. Tak było w czasach zaborów, potem socjalizmu w Polsce. Ilu Polaków oddaliło się od naszej pięknej, długiej i szerokiej Wisły? Tak było w czasie II wielkiej wojny, gdy Francuzi masowo wyjeżdżali do najbliższych kolonii północnej Afryki. Nie ma co sugerować, że emigracja to jakiś trend wymyślony przez Afrykanów.

Pan Waldemar pisze jak Afrykanie z Maghrebu dopływają do południowych granic UE. „Na śródziemnomorskiej wyspie Lampedusa lądowali swojego czasu piraci… Ostatnio lądują tam nielegalni imigranci z Afryki Północnej, głównie z ogarniętej niepokojami Tunezji”. Wszyscy pamiętamy, co się ostatnio wydarzyło, i dalej dzieje w krajach arabsko-berberskich Afryki.

Potem ku mojemu zaskoczeniu, pan Kedaj szybko przechodzi do faktów z przeszłości, podsumowując politykę imigracyjną Zachodu. Czytam dalej:”Włochy, gdzie żyje ponad 4 mln imigrantów, w tym 1 mln z Rumunii i co najmniej tyle samo z Maroka i innych krajów muzułmańskich, dla wielu stanowią jedynie pomost do dalszej wędrówki na północ. Na Starym Kontynencie już wcześniej dawano do zrozumienia, że czas rewidować politykę wielokulturowości, słynną „multikulti”, z której Europa przez wiele lat była tak dumna”.

Pan Waldemar cytuje dalej panią kanclerz Niemiec Angelę Merkel, brytyjskiego premiera Camerona i prezydenta Francji Sarkozy’ego. Ci politycy odnoszą się zdecydowanie negatywnie do „myśli doktryny państwa wielokulturowego”.

Wielokulturowość to nie kupione i szybko poukładane klocki Lego. To proces raczej historyczne. Gdy podchodzimy do tematu, bez zadawania pytania „skąd się wzięły inne kultury w danym kraju?”, tracimy wiarygodność.

Gdybym przygotowując artykuł do senegalskiej gazety o pretensjach pani Steinbach ze Związku Wypędzonych, skupiał się na tym, że ci Niemcy żyli kiedyś w Polsce, zostali wyrzuceni i teraz domagają się zwrotu, tego co było ich. Gdybym na tym kończył artykuł, odbiór byłby całkiem inny, niż gdybym wspominał o wcześniejszych wydarzeniach, których bezpośrednią przyczyną wypędzeń była rozpętana przez Niemcy wojna. Sytuacja się całkiem zmienia, gdy podaje się przyczyny. Tego pan Waldemar nie zrobił. Ograniczył się do opisania obecnej sytuacji, nie sięgając po historię, chociażby relacji Francja -Maghreb. Czytając tekst, miałem nawet wrażenie, że niedługo dotrze do Polski wielka fala imigrantów z Maghrebu.

Pan Kadej relacjonuje dalej: „We Francji zamiast o integracji imigrantów słychać częściej o „szoku kulturowym”, o tym że ojczyzna Woltera i Monteskiusza się „afrykanizuje” i „islamizuje”.

Co łączy Francję z Maghrebem? Niech będzie to przykład Algierii. Francuzi wyrzucili Turków z Algierii. Zaraz potem oficjalnym wyznaniem Algierii był… katolicyzm!!! Aż do roku 1905 (separacja Kościoła od państwa). Druga ważna sprawa. W dniu niepodległości Francji w roku 1865, cesarz Napoleon III uzgodnił statut muzułmanów: “tubylec muzułmanin jest Francuzem, dalej będzie podlegał jednak prawu Islamu”. Takie fakty mogą się nie mieścić w głowie. Ograniczenie zjawiska wielokulturowości wyłącznie do problemów nielegalnych imigrantów jest nieporozumieniem. Kiedy Polak zostaje Papieżem po czterech wiekach panowania włoskich kardynałów w Watykanie, to też multikulti.

Komu język francuski zawdzięcza pozycję języka pracy na forum ONZ? 26 państwom Afryki, gdzie mowa Moliera jest urzędowym językiem. To multikulti! To że gdyby nie dzieci imigrantów, (prawdopodobnie ) Francja nie zagrałaby w finale Mundialu 98′, to tez multikulti. Przykładów można by mnożyć w przestrzeni ostatnich dwóch wieków.

Francja miała zawsze odmienną politykę niż Wielka Brytania. Na wyspach, raczej podkreślano politykę, „żyć razem, zachowując kulturową odrębność”. We Francji było zupełnie inaczej. Mottem była asymilacja. Taka była filozofia nad Sekwaną i w koloniach, gdzie próbowano z Afrykanów „zrobić” mentalnie Francuzów. Wszyscy mieli się stać kulturowo Francuzami. Na tym właśnie polega różnica. Dlatego nie można pisać o tym co się dzieje aktualnie w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Francji jako ogólnoeuropejskim zjawisku zwanym imigracją. Politycy wszędzie aprobują, oceniają , negują wiele rzeczy. Na szczęście, każdy świadomy człowiek, wie, jak obchodzić się z tymi opiniami. Koniunkturalność wyborcza ma tu znaczenie. Stosunki Polski z Rosją wyglądają zupełnie inaczej w ocenie PO czy PIS.

Rewolucja, którą obserwujemy w świecie arabsko-berberskim, miała swój początek w Tunezji. Pierwsze hasło brzmiało ” Ben Ali dégage”- Ben Ali wynocha!” To nie było hasło z Koranu, czy w języku arabskim. To nie słowa fundamentalistów, to mowa zwykłych ludzi, właśnie w języku Moliera. To ta wielokulturowość, o której nie pisał pan Waldemar.

Prezydent Francji urodził się jako Nicolas Sarközy de Nagy-Bocsa. Jest synem węgierskiego imigranta, który korzystał właśnie z dobrodziejstwa otwartości na innych. Szukanie rozwiązań dla problemów to jedno. Negacja uniwersalnej wartości jaką jest wielokulturowość, to pomyłka. A może zwykła zła wola. Inaczej, nie byłoby protestu polskich władz do polityki Łukaszenka wobec naszych tamtejszych rodaków.

Mamadou

Monitoring mediów jest możliwy dzięki wsparciu finansowemu Fundacji im. Stefana Batorego.

 Dokument bez tytułu