Żartobliwy krewniak

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Żartobliwy krewniak

Niektóre państwa afrykańskie liczą sobie setki grup etnicznych. Rekordzistami są Kongo i Nigeria. W zachodnioafrykańskiej Burkinie Faso żyją 62 grupy. Nie ma między nimi konfliktów. Wielu mieszkańców przypisuje pokój jednej tradycji: la parenté à plaisanterie, czyli żartobliwemu pokrewieństwu.

Ów żartobliwy obyczaj zawsze przeciwstawia sobie dwie grupy etniczne. Każda ma oczywiście własną wersję, rezerwując sobie w tym wszystkim najczęściej szlachetną rolę.

Powitania bywają długie w Afryce. Spotykanemu na ulicy, nie wypada rzucić zwykłego „Dzień dobry”. Dobre wychowanie nakazuje pytać , co u poszczególnych członków (licznej) rodziny. Formuła „sorry, śpieszę się” jest źle widziana. Na ulicach Dakaru, często słychać głośnych …Diallo…Kane…Diallo. Każdy kto przechodzi obok, łatwo orientuje się , co do etnicznego pochodzenia witających się osób.

Należę do grupy Serer. Podczas podobnego spotkania, przypadkowy Tukuler, słysząc nazwisko Diouf, może mi spokojnie ubliżać. I tak bywa. Kiedy nagle słyszę: „Ty, mój niewolniku!” , wiem, ze odezwał się jakiś cholerny Tukuler.

Tukulerzy i Sererowie żyli kiedyś obok siebie na północy Senegalu. Kiedy pojawił się Islam około XI wieku, moja grupa przeniosła się na południe (wśród Sererów, do dziś dominuje animizm i katolicyzm). Od tamtej pory, obie grupy etniczne śmieją się z siebie…

W Burkinie Faso, podobne relacje istnieją między Bobo i Fulanami. Pierwsi nie rozumieją dlaczego pasterze Fulanie tak uwielbiają mleko (przecież to dobre dla cielaków). Natomiast Fulanie uważają Bobo za wieśniaków, alkoholików szukających szczęścia w… napojach procentowych z prosa.

Bywa jeszcze tak. Rodzina opłakuje zmarłego. Nagle pojawia się ktoś. Wybucha śmiechem przy zmarłym, zwraca się do zgromadzonych i pyta : „ Po co wam pogrzebowa mina ! Nie ma co płakać, ten łotr w końcu dołaczył do świata przodków! To ulga dla wszystkich. W tym kraju jest za dużo Mossi (najliczniejsza grupa etniczna w Burkinie Faso)”. Ten ktoś, to nie wariat, tylko żartobliwy krewny zmarłego. Był z pewnością Samo. Obie grupy etniczne łączą żartobliwe stosunki. Ta praktyka jest dozwolona gdziekolwiek i w każdej sytuacji.

Wybrałem ten drastyczny moment, by pokazać znaczenie tego obyczaju. Taka scena jest codziennością na ulicach, w domach, na targowiskach, w urzędach, podczas uroczystości, na szczytach władzy. Nie tylko w Burkinie Faso, ale w Senegalu i w Mali (Dogon i Bobo).

Żartobliwe stosunki mogą także funkcjonować między dwiema wioskami, dwoma klanami, w obrębie jednej grupy wiekowej. W rodzinie działają w relacjach między wnukami a dziadkami.
Żartobliwe pokrewieństwo w języku diula to sinankunya. To słowo znaczy także „wojna”. Jest więc formą porozumienia między grupami etnicznymi, które walczyły w przeszłości ze sobą. Przypuszczać można , że sinankunya służyła rozładowaniu gniewu, nienawiści, konfliktu. Nie ma więc tego obyczaju między grupami, które nigdy nie walczyły ze sobą.

Sinankunya obserwuje się także w relacjach potomków dawnych panów i niewolników. (nazwiska nie kryją swoich tajemnic). Tak w Mali należy rozumieć żarty między „nazwiskami”: np. Kone i Traore.

Gdybać zawsze można po faktach. Wiem, że w Afryce Zachodniej ten żartobliwy obyczaj rozładował wiele napięć etniczno-politycznych. Prawdoppdnie nie byłoby mordu, gdyby istniała żartobliwa tradycja między Hutu a Tutsi. Nieszczęście niektórych obszarów Afryki, gdzie panuje przemoc etniczna pokazuje jedno. Utrata tej „auto-kpiny” jest groźna dla społecznego ładu. Ten zwyczaj rozładowuje kryzysową sytuację i oczyszcza atmosferę.

Ktoś powiedział, że Afryka może dodać cegłę do budowy globalnej wioski. Dodać humanistyczną nutę pod hasłem: Śmiech to życie.

Mamadou

 Dokument bez tytułu