Zimbabwe: Jest Mugabe, jest cholera

afryka.org Wiadomości Zimbabwe: Jest Mugabe, jest cholera

Już dawno nie pisałem o Zimbabwe, bo to co dzieje się w tym kraju, jest wręcz niemożliwe do wytłumaczenia. Od września, kiedy prezydent Robert Mugabe i opozycja występująca w barwach Movement for the Democratic Change (MDC) podpisali porozumienie w sprawie wspólnego rządu, wszystko miało iść ku dobremu. Mija jednak kolejny miesiąc, a nowe władze wciąż nie zostały wyłonione. Ostatnio do kryzysu politycznego i ekonomicznego, dołączyła epidemia cholery.

Jest coraz gorzej. Mugabe nie tylko nie chce dzielić się władzą i dręczy coraz słabszą opozycję. W związku z pojawieniem się epidemii cholery, chce, aby Zimbabweańczycy uwierzyli, że wywołał ją „zepsuty Zachód”. Wielka Brytania czy też Stany Zjednoczone, użyły przecinkowca cholery jako broni biologicznej w celu obalenia prezydenta Mugabe. To rasistowski zamach na Zimbabwe – twierdzą zwolennicy Mugabe z jego partii Zimbabwe African National Union-Patriotic Front (ZANU-PF).

Zresztą nie tylko tego są winni Brytyjczycy i Amerykanie, uważają przedstawiciele zimbabweańskich władz. Zachód od dawna miał głodzić Zimbabwe i doprowadzić ten kraj przez nakładanie sankcji na Mugabe. Ekipa Mugabe nie przyjmuje do wiadomości usprawiedliwiania tych sankcji łamaniem praw człowieka i zasad demokracji przez zimbabweańskiego przywódcę.

Na listę krajów wrogich Zimbabwe trafiła też sąsiednia Botswana. Mugabe oskarżył botswańskiego prezydenta Iana Khama o szkolenie bojówek opozycji z MDC. Botswana zaprotestowała przeciwko tym oskarżeniom i zaprosiła delegację z Harare, aby ludzie Mugabe mogli sami przekonać się o bezpodstawności swoich zarzutów. Dochodzenie w związku z pomówieniem Gabarone przez prezydenta Mugabe ma też wszcząć Sothern African Development Community (SADC). Jednak Botswana nie lubi się z Zimbabwe nie tylko z powodu ostatnich zarzutów. Khama należy do wciąż nielicznych krytyków Mugabe.

A tych ostatnich wciąż brakuje wśród polityków z krajów należących do SADC. Poza prezydentem Botswany i nie żyjącym już prezydentem Zambii, Levy’m Mwanawasa, większość polityków jest przeciwna usuwaniu siłą Mugabe. Nie usunie go też Wielka Brytania, która należy obok USA do największych krytyków Mugabe, bo byłaby posądzona o próbę odnowienia swoich wpływów kolonialnych w Afryce. Dlatego cała nadzieja w SADC lub Unii Afrykańskiej (UA). I oczywiście w samych Zimbaweańczykach.

Mugabe nie usunie też słabnąca opozycja skupiona wokół MDC. Niekonsekwencja w podejściu do Mugabe, z którym najpierw MDC miała w ogóle nie rozmawiać, a ostatecznie podpisała wciąż nie zrealizowane porozumienie, rozpuściła opór najgroźniejszych rywali zimbabweańskiego prezydenta.

Paradoksalnie siłą, która może obalić Mugabe jest armia. Szeregowi żołnierze podnieśli na początku grudnia pierwszy od ponad 20 lat bunt. W stołecznym Harare doszło do zamieszek, w których swoje niezadowolenie z niskich płac i złej sytuacji ekonomicznej wyrazili ludzie armii. Oczywiście nie dotyczy to wyższych rangą przedstawicieli wojska, o których Mugabe dba – czy też raczej oni dbają o to – aby Mugabe pozostał u władzy. Dobrze mają się też ludzie z bliskiego otoczenia prezydenta, sędziowie i partyjni notable.

Źle mają się Zimbabweańczycy. W kraju, gdzie władza dba tylko o siebie, pieniądze zamiast na walkę z epidemią cholery, trafią do najmniej potrzebujących. A sama epidemia to rezultat zapaści ekonomicznej Zimbabwe, za którą odpowiada nie kto inny tylko Mugabe i jego polityka. To efekt zaniedbań, pogarszającej się sytuacji gospodarczej, w kraju, który był kiedyś nazywany spichlerzem Afryki Południowej.

lumi

 Dokument bez tytułu