Zabrakło niespełna miesiąca

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Zabrakło niespełna miesiąca

Zabrakło  miesiąca by usłyszał swe piosenki na kolejnej płycie, która pójdzie w świat.

A napisał ich setki. Morn i colader. Wiele z nich z dala od domu, na pokładach statków, na których pracował. Był wielkim kontynuatorem B.Lezy,  najbardziej znaczącym współczesnym autorem morn na Cabo Verde. Przyjacielem Bany, Titiny i wielu innych. Ulubionym kompozytorem Cesarii Evory.

Zmarł dwa dni  temu w szpitalu w Mindelo, na skutek komplikacji po drugim  wylewie. Muzyczny świat Cabo Verde wstrzymał oddech.  Któż nie zna „Nos morna” w wykonaniu Ildo Lobo?   Mindelo bez Manuela?   Morny bez Manuela? Trudno uwierzyć! A jednak! Odszedł  Manuel de Novas, a właściwie Manuel de Jesus Lopes.

„Zacząłem grać na gitarze, miałem jakieś czternaście lat. Jako siedemnastolatek zaciągnąłem się na statek «Novas de Alegria», jacht, który zapewniał stałe połączenie Wysp Zielonego Przylądka z Dakarem. To dlatego nazwano mnie Manuel de Novas. Moje pierwsze morny napisałem w 1958 roku.

Tak naprawdę urodziłem się w wigilijny wieczór 1938 roku na Santo Antăo, ale oficjalnie 28 lutego 1939: zgodnie z prawem narodziny dziecka musiały być zgłoszone nie później niż czterdzieści dni po porodzie, pod groźbą mandatu. W tamtych czasach wszystkie ścieżki na wyspie były strome, a ojciec, nauczyciel, uczył akurat bardzo daleko od miejsca mojego urodzenia, więc zwlekał jak mógł z pójściem do merostwa. Wychowałem się na Santo Antăo, przy matce. Byłem jeszcze bardzo mały, kiedy zabrała mnie prababka. Tuż przed śmiercią powierzyła mnie swojemu najstarszemu synowi, mojemu wujowi, który był celnikiem w Tarrafal, na południu Santo Antăo, tam, gdzie wzdłuż plaży rosną wysokie drzewa.

Poszedłem do szkoły podstawowej, potem chodziłem trochę do liceum. Kiedy miałem dziesięć lat, wuj przeniósł się na Săo Vicente. Nic więcej nie mógł dla mnie zrobić. Musiałem iść do pracy. Najpierw na statek-cysternę, który przewoził wodę z Tarrafalu do Săo Vicente. Potem na statek «Novas de Alegria».

Zacząłem uczyć się nawigacji, czytania map, życia na morzu. Potem pracowałem w różnych stoczniach, aż wreszcie zacząłem zaciągać się na statki zagraniczne. Pływałem przez osiemnaście lat, w pewnym sensie byłem dobrowolnym emigrantem, jednego dnia na statku liberyjskim, innego na izraelskim czy holenderskim i wreszcie na norweskim, na którym zostałem dłużej. Znam cały świat, Chiny, obie Ameryki, Filipiny, byłem wszędzie. W Szanghaju, w czasie rewolucji kulturalnej, zostałem ranny. Ze wszystkich kontynentów Afrykę znam najmniej, nie licząc Afryki południowej

Dla mnie[…] wyjazd z kraju był jedynym sposobem wyżywienia rodziny, więc zaciągnąłem się i wiodłem to życie pełne myśli o terra longe – odległej ojczyźnie, nostalgii, tęsknoty za krajem i bliskimi. Zawsze wracałem do Mindelo i ciągle pisałem morny.”

Wieloletni, oddany przyjaciel Cesarii Evory napisał połowę utworów do jej nowej płyty „Nha Sentimento”, która ukaże się 26 października. Zabrakło niespełna miesiąca, by ją usłyszał.

Elżbieta

 Dokument bez tytułu