Nowe standardy demokracji w Zimbabwe

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Nowe standardy demokracji w Zimbabwe

19 marca ogłoszono wyniki referendum konstytucyjnego w Zimbabwe. Obywatele tego kraju mieli możliwość zadecydowania o przyszłości ustroju swego państwa – pozbawionego filarów gospodarczych pariasa Afryki, od 33 lat autorytarnie rządzonego przez Roberta Mugabe.

Debata nad Konstytucją

Debata nad Konstytucją w Zimbabwe ma długą i dosyć ponurą tradycję, mającą niewiele wspólnego z uczciwym negocjowaniem nowej umowy społecznej. Mugabe obwieszcza konieczność nowelizacji Ustawy Zasadniczej w trzech sytuacjach. Pierwszym jest konieczność zwiększenia własnych prerogatyw, niezbędnych do stłamszenia rodzącej się opozycji. Poprawki te nie służą zatem regulacji zasad funkcjonowania Republiki (tak oficjalnie nazywa się ustrój kraju), lecz wzmacniania systemu prezydenckiego kosztem praw i wolności obywateli. Drugą sytuacją, kiedy debata konstytucyjna w Zimbabwe ożywa jest okres poprzedzający wybory. Mugabe traktuje nowelizację Ustawy Zasadniczej jako element gry wyborczej, strategię pozyskiwania zwolenników. Trzecią okolicznością, w związku z którą proces tworzenia nowej Konstytucji nabiera tempa, jest nakładanie przez społeczność międzynarodową nowych sankcji politycznych i ekonomicznych. Mugabe, decydując się na wprowadzenie poprawek ustrojowych, stara się zjednać przychylność RPA, Wielkiej Brytanii i USA.

Poprawianie Konstytucji w Zimbabwe dokonywane jest nie w imię interesów demokratycznych, lecz z partykularnych pobudek prezydenta. Problem ten dotyczy także referendum konstytucyjnego w marcu 2013 roku. Draft Konstytucji sformułowany został w połowie zeszłego roku. Gdyby został przyjęty w formie sprzed kilku miesięcy, można byłoby – z dużą dozą optymizmu – spekulować nad potencjałem do wprowadzenia rzeczywistych reform ustrojowych w Zimbabwe. Niestety, ostatnie miesiące przyniosły zmianę projektu. Jej autorem był Mugabe. Doprowadził do przyjęcia przez parlament większości z zaproponowanych przez siebie 30 poprawek. Dokument, który stanowi przedmiot referendum marcowego jest kuriozalnym tworem, wskazującym problemy społeczno-ustrojowe, nie znajdującym jednak recepty na ich naprawę. Część komentatorów nazywa go kompromisem między ZANU-PF a opozycją. Z racji na przeforsowanie stanowiska prezydenckiego, projekt ten uznany może być także za dowód słabości opozycji i braku kultury politycznej w Zimbabwe.

Zmiany ustrojowe

W dokumencie stworzonym przez niezależną komisję ekspercką (Constitution Select Committee of Parliament), poddanym referendum, znajduje się szereg sprzecznych przepisów, pogłębiającą de facto chaos ustrojowy kraju. Warto przytoczyć kilka przykładów, kluczowych do oceny projektu, jednoznacznie wskazujących na iluzoryczność ogłaszanej przez polityków decentralizacji władzy.

Z punktu widzenia opozycji, kluczowe przepisy nowej Konstytucji wiązać się powinny ze statusem prezydenta w systemie ustrojowym kraju. Żądano skrócenia jego kadencji oraz doprecyzowania ich limitu. Po serii przepychanek między Mugabe a Tsvangiraiem, ustalono, że prezydent może sprawować swój urząd przez maksymalnie dwie pięcioletnie kadencje. Zasada ta nie działa jednak wstecz i pozwala Mugabemu ubiegać się o kolejne dwie kadencje. Pozostawiono zarazem furtkę do wyeliminowania kandydata opozycji z walki o urząd prezydenta. Przyjęto, że – w przypadku śmierci prezydenta w okresie dwóch pierwszych kadencji od 2013 roku – władzę przejmie działacz partii rządzącej namaszczony przez partyjny kolektyw. Nowy ustrój Zimbabwe nazwać zatem można reglamentowaną wielopartyjnością, z wyraźną dominacją partii wodzowskiej.

Dotychczas Mugabe mógł wydawać dekrety z mocą ustawy bez konieczności kontrasygnaty rządowej. Nowa Konstytucja pozbawia go tej możliwości, z wyjątkiem (sic!) przepisów związanych z wprowadzaniem stanu wyjątkowego. Zatem Mugabe – zakładając, że wygra wybory zapowiedziane na lipiec 2013 roku – zachowuje przywilej decydowania o wyprowadzaniu na ulice oddziałów wojska i policji.

Warto dodać, że w Konstytucji pojawiają się niedoprecyzowane, passusy o konieczności przestrzegania praw człowieka, sprawiedliwym podziale dochodu narodowego, regulacji polityki gruntowej. Brak procedury wykonawczej uniemożliwia jednak stwierdzenie, że podstawowe wolności i prawa obywateli staną się fundamentem ustrojowym Zimbabwe.

Test dla demokracji – sprawdzian dla Mugabego

Ustawa Zasadnicza jest dokumentem obszernym, blisko 200-stronnicowym, w znacznej części opartym na anachronicznych propozycjach Porozumienia w Lancaster House z 1979 roku. Uwzględnia zasady kompromisu politycznego z 2009 roku, dzięki którym drugą osobą w państwie stał się premier, wywodzący się z głównej partii opozycyjnej.

Lektura Ustawy Zasadniczej nie jest łatwa. Konstytucjonaliści prawdopodobnie ominą ją szerokim łukiem, ponieważ sam prezydent otwarcie stwierdza w wywiadach udzielanych prasie lokalnej, że wiele z przepisów Ustawy wymaga już teraz zmiany. Mugabe chciałby je wprowadzić wkrótce po zapowiadanym na lipiec tego roku sukcesie wyborczym. Fakt ten częściowo tłumaczy niską frekwencję w referendum.

Należy także podkreślić, że kampania społeczna, która miała na celu przybliżenie zmian ustrojowych, prowadzona była przy minimalnych nakładach finansowych. Mieszkańcy interioru nie głosują zatem za konkretnymi przypisami, lecz w imię wprowadzenia nowych jakości do ustroju państwa. Dla nich samo pojęcie reformy, zmiany, nowości stanowi powód do poparcia projektu. Często nie jest to jednak decyzja urefleksyjniona.

W Referendum wzięła udział blisko połowa z 6 mln obywateli Zimbabwe uprawnionych do głosowania. Projekt poparło 95% osób uczestniczących w referendum. Mimo to głosowanie ludowe z 16 marca 2013 roku nie przejdzie do historii jako test demokracji dla Zimbabwe, lecz jako jeden z ostatnich przejawów inżynierii propagandowej autorstwa Mugabe. 89-letni polityk nie potrafi ustąpić i oddać władzy. Nowa Konstytucja ma zyskać mu poparcie w najbliższych wyborach. Mieć należy nadzieję, że sam fakt udziału w referendum da społeczeństwu Zimbabwe większą świadomość polityczną, przekonanie o możliwości wpływu na swoją przyszłość. Okaże się to jednak dopiero za kilka miesięcy, przy urnach wyborczych.

dr Błażej Popławski

 Dokument bez tytułu