afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Kim jest Yoweri Museveni

Był czas, kiedy Zachód mówił o nim, jak o wschodzącej nadziei na przyszłość kontynentu afrykańskiego. Moment zachwytu nad polityką gospodarczą prowadzoną przez Museveniego. Jednak nadeszła chwila ostrej krytyki. Tuż przed wyborami prezydenckimi.

Zadziwiająca jest ewolucja poglądów Museveniego. Od marksistowskiego studenta, poprzez przywódcę ugandyjskiej partyzantki po prezydenta promującego neoliberalizm. Ale wszystko zaczęło się w południowo-zachodniej części Ugandy.

Tam urodził się i wychował, w rodzinie hodowców bydła. Potem studia na Uniwersytecie Dar es Salaam w Tanzanii, panafrykańskie idee i ich rozwinięcie, poprzez czynny udział w delegacji Univeristy Students' African Revolutionary Front, w ogarniętym wolnościowym wrzeniem Mozambiku.

Obóz FRELIMO – Frontu Wyzwolenia Mozambiku przygotował Museveniego do roli buntownika przewodzącego wypędzonym przez reżim Idi Amina z Ugandy. Blisko 9 lat wygnania, nie zakończyło się w momencie powrotu do ojczystego kraju. Wewnętrzne tarcia i rywalizacja skazały przyszłego prezydenta na trwanie w zbrojnej opozycji do rządu z Kampali.

Wojna prowadzona w buszu doprowadziła do zwycięstwa Museveniego. 29 stycznia 1986 roku, zaraz po wkroczeniu do stolicy, został zaprzysiężony na prezydenta.

Yoweri Museveni nie zamierzał powtarzać błędów poprzedników. Nie chciał odbierać prowincji Kagera Tanzanii jak Amin. Nie doprowadził do śmierci 300 tysięcy osób jak Milton Obote. Obiecał powrót demokracji i rozwój wewnętrzny. Podźwignięcie Ugandy z ruin po długotrwałej wojnie domowej.

I stało się. Marksistę zastąpił neoliberał wspierany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Po dziesięciu latach Museveniego na fotelu prezydenckim wskaźnik wzrostu gospodarczego Ugandy osiągnął 10%, a inflacja spadła do 5.

Museveni postawił na społeczeństwo, bo wiedział, że to ono zdecyduje o jego politycznym bycie. Inwestował w rolników. W edukację, co prowadziło do wzrostu płac nauczycieli, a dobrze wynagradzana kadra była najlepszą inwestycją w szkolnictwo. I postanowił stawić czoło epidemii AIDS. Wygrał również tę 'walkę'.

Wreszcie kobiety. Wiceprezydentem została Speciosa Kazibwe. Ministrem rolnictwa – kobieta. Zdawał sobie sprawę z ich kluczowej roli w rozwoju państwa.

Problemem pozostała północna Uganda. Długotrwały konflikt nie ustawał, podobnie jak zaangażowanie Museveniego w Ruandzie i Zairze. Niektórzy oskarżali prezydenta o to, że jest Ruandyjczykiem, ze względu na miejsce urodzenia, w pobliżu granicy z tym krajem.

W Ugandzie zaczęło coś pękać. Museveni był prezydentem już drugą kadencję. Według konstytucji nie mógłby być dłużej, więc zmienił ten zapis na swoją korzyść. Zamknął rozgłośnię KFM, kończąc z wolnymi mediami. Aresztował politycznego oponenta – Kizza Besigye, dawniej przyjaciela i osobistego lekarza. Ale Besigye chciał też zostać prezydentem.

Besigye przegrał w wyborach. Museveni, chociaż wybrany na trzecią kadencję, też poniósł klęskę. O tyle bardziej dotkliwą, bo nie tylko personalną. Poza autorytetem stracił międzynarodową legitymację do sprawowania władzy. A Uganda ogromne sumy na kontynuację dobrze zapowiadających się reform.

To jaka będzie przyszłość Ugandy rozstrzygną sami Ugandyjczycy. Nie zrobią tego "zachodni" eksperci wypowiadający się na łamach prasy. Ani Bob Geldof krytczynymi opiniami na temat ugandyjskiego prezydenta. Jedno jest pewne – Museveni już wie, co go czeka. Nie zostanie wielkim przywódcą nowej generacji, tak jak wcześniej przewidywali wspomniani "zachodni" eksperci.

Paweł Średziński

 Dokument bez tytułu