afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Czas spotkania

Ciągle się mijaliśmy…

Naprawdę trudno uwierzyć, że w tak małym mieście jak Mindelo przez dwa tygodnie czternaścioro

Polaków żyło wcale nie tak daleko od siebie,chodziło tymi samymi ulicami, zaglądało w te same miejsca,

ba, chodziło pewnie do tego samego kościoła. A jednak.

Ta trzynastka to studenci z Akademickiego Koła Misjologicznego w Poznaniu, którzy latem 2008 roku zawędrowali na Wyspy Zielonego Przylądka w celach misyjnych.

Słowo misje rzeczywiście kojarzą się natychmiast „ze strategią nawracania ludzi, którzy nie uwierzyli w Boga i z „łowieniem” dusz dla Kościoła”, jak pisze we wstępie uczestnik kabowerdyjskiej misji, ks. Szymon Stułkowski. „Tymczasem skoro cały Kościól jest misyjny – pisze dalej ks.Stułkowski – każdy chrześcijanin jest powołany, by promieniować swoją wiarą. Tak dzieje się, gdy ludzie spotykają się ze sobą, poznają kultury i tradycje, w jakich żyją, pomagają sobie, dzieląc się własnym doświadczeniem Boga.”

To wszystko było udziałem Patrycji, Pawła i pozostałych uczestników letniego projektu Poznaniaków. Urodę archipelagu, jego kulturę, tradycje i przede wszystkim bolączki poznawali w najlepszy z możliwych sposobów: wychodząc do drugiego człowieka. Zwłaszcza chorego i biednego.

Najlepiej o swym pobycie na Cabo Verde mówią i piszą sami uczestnicy, więc nie będę odbierać im emocji, wzruszenia i radości przeżywania tego jeszcze raz, choćby w słowach.

Wszystko opisali, ciepło i dowcipnie w niedawno wydanej książce „Czas spotkania. Doświadczenia misyjne na Wyspach Zielonego Przylądka”. I wprawdzie odkrycie archipelagu przypisali z całą mocą Cadamosto, co w kabowerdyjskich źródłach raczej się nie potwierdza, ale ich książka nie jest i nie ma być historią Cabo Verde, tylko historią kilkunastu serc, które odtąd, mam nadzieję, będą już zawsze szybciej biły na dźwięk morny i coladery.

Świetne, kolorowe zdjęcia, relacje uczestników, podstawowe informacje o Cabo Verde, ciekawostki i parę innych rzeczy. Wszystko to stanowi świetny wstęp do zauroczenia się wyspami, a przede wszystkim do próby zrozumienia drugiego człowieka i innej kultury.

A dlaczego się nie spotkaliśmy, skoro przez dwa tygodnie byliśmy w Mindelo w tym samym czasie?

Nie mam pojęcia! Na stronie AKM widziałam zdjęcie polskiej flagi, wywieszonej chyba na balkonie. Gdybym podczas moich codziennych włóczęg po Sao Vicente zobaczyła tę flagę, moje serce…Nie wiem, co by było, ze szczęścia, z radości.

Ale niestety się mijaliśmy. A o pobycie Poznaniaków na Cabo Verde dowiedziałam się od Cesarii : w jej domu, dokąd zawitały tego dnia, minęliśmy się ledwie o godzinę, może dwie.

Po powrocie do Polski w blogu napisałam: „Dziewczyny, odezwijcie się! Cesarii się podobały wasze podarunki” . Odzew był szybki i radosny: Patrycja napisała ” To my! To my byłyśmy u Cesarii i w Mindelo i…”. Entuzjazm był jeszcze większy parę miesięcy później, w Warszawie, podczas koncertu Cesarii w Kongresowej. Dziewczynom udało się dotrzeć do garderoby Cesarii i radości było co niemiara.

Mimo zaproszenia nie udało mi się niestety odwiedzić Patrycji, jej koleżanek i kolegów w Poznaniu, gdzie Cabo Verde zagościło już chyba na stałe. Ale może kiedyś, kiedy Cesaria wróci do Poznania?

Mamy chyba coś wspólnego. Przede wszystkim to, o czym napisał Paweł: „pobyt na Cabo Verde był sam w sobie wspaniałą przygodą. Ale dla mnie był także początkiem czegoś większego. To doświadczenie trwa i będzie trwało. Takie wyjazdy zmieniają perspektywę myślenia. Jednak, by taka zmiana nastąpiła konieczny jest kontakt i spotkanie z drugim człowiekiem. Od tego się wszystko zaczyna.”

Patrycjo, Pawle…szczęść Boże! Cize – obrigada!

Czas spotkania. Doświadczenie misyjne na Wyspach Zielonego Przylądka., Poznań 2009.

Dochód z publikacji przeznaczony jest w całości na projekty Akademickiego Koła Misyjnego.

http://www.misja.info/cv_poznan.php

Elżbieta

P.S. Właśnie ukazał się pierwszy przewodnik po Wyspach Zielonego Przylądka w języku polskim. Przyjrzymy mu się następnym razem.

 Dokument bez tytułu