Anatomia kryzysu malijskiego – przyszłość Azawad

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Anatomia kryzysu malijskiego – przyszłość Azawad

6 kwietnia 2012 roku malijscy Tuaregowie proklamowali niepodległość kraju Azawad. Minął kwartał.

Ziemia obiecana

Arabska wiosna ludów przenosiła się z Maghrebu na południe od Sahary, oferując upragnioną wolność i niezawisłość zapomnianym przez historię ludom – twierdzili zwolennicy irredenty nomadów w błękitnych chustach. Ciemiężeni przez Francuzów, niechciani przez władze państw afrykańskich powstałych na gruzach imperium kolonialnego, dyskryminowani prawnie, ekonomicznie i kulturowo – wreszcie uzyskali ojczyznę. Jakim jednak kosztem? Rozpadu państwa malijskiego!

Obalenie prezydenta, spustoszenie Bamako przez stołeczny plebs, starcia między oddziałami lojalistów a rebeliantami, krótki okres rządów wojskowej junty, wreszcie – oddanie władzy przez kapitana Amadou Sanogo przewodniczącemu parlamentu Dioncoundzie Traore – początek roku zachwiał niestabilną sceną polityczną w Mali. To jedno z najbiedniejszych państw świata, konglomerat wielu grup etnicznych. Minimum egzystencjalne jego mieszkańcom zapewnia rolnictwo – w większości ekstensywna uprawa żarowo-odłogowa. Klęski suszy nawiedzające regularnie Sahel niszczyły ekonomikę kraju. Tysiące jego obywateli migrowało za chlebem – najczęściej znajdowali pracę na plantacjach kakao na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tym, którym się poszczęściło dostawali się do Europy (najczęściej przez senegalski Dakar i porty Maghrebu), zapełniając podparyskie getta. Większość Malijczyków wegetuje nad brzegami Nigru. Ich los nie jest znany Staremu Światowi (może wyjątek stanowią Dogonowie z okolic Bandiagara, którym – jak pisał Erich von Däniken – kosmici przekazali wiedzę o gwiazdach). W społeczeństwie malijskim specyficzne miejsce zajmowali Tuaregowie.

Koczownicy od wieków swobodnie przemieszczali się po terenie Sahelu. Ich liczebność szacowana jest na 1-7 mln. Nie płacili podatków. Nie służyli w lokalnych armiach. Mówili niezrozumiałym językiem tamaszek. Dziwnie się ubierali. Ich kobiety zajmowały (relatywnie) wysoką pozycję we wspólnotach klanowych. Opornie poddali się procesowi islamizacji. Zygmunt Bauman nazwałby Tuaregów „ludźmi zbędnymi”, „ludźmi na przemiał”. Z opinią tą zgadzali się włodarze Nigru, Algierii, Libii, Burkina Faso, Mali, Mauretanii – krajów, gdzie koczowali Tuaregowie.

Inaczej postrzegali ich etnografowie. Dostrzegali bogactwo zwyczajów, piękno estetyki wytworów kultury materialnej Tuaregów. Analizowali paramatriarchalną stratyfikację. Zachwycali się trybem życia – opartym na surowych, tradycjonalistycznych zasadach.

Kwestia tuareska rozwiązuje się sama, na naszych oczach. Bunt „rycerzy pustyni”, którzy utracili intratne posady w armii Kaddafiego, przyczynił się do rozpadu Mali. W przeciągu kilku tygodni stycznia i lutego uzbrojeni w libijskie wyrzutnie rakiet zajęli kluczowe miasta północnej części kraju. Pogrążone w kryzysie Mali nie zdołało powstrzymać uzbrojonych w libijską broń oddziałów jeźdźców w błękitnych turbanach. Tuaregowie proklamowali niepodległość Azawad (dosłownie: Ziemia Wędrówek). Deklarowali nienaruszalność granic państw ościennych. Próbowali zachęcić do migracji do „ziemi obiecanej” Tuaregów z innych regionów.

Najazd barbarzyńców

Władze malijskie nie uznały nowego państwa. Pozbawione wsparcia militarnego zagranicy, nie zdecydowały się jednak na rozpoczęcie kampanii militarnej i odbicia północnej części kraju. Strategia ta okazała się słuszna. Wkrótce Azawad upadnie – i dobrze!

Od początku kwietnia między Tuaregami szybko narastały podziały. Rozpoczęła się walka o władzę nad nieuznanym przez społeczność międzynarodową państwem położonym w sercu Sahary. Dystynkcja dzieląca koczowników na zwalczające się fakcje związana była z interpretacją islamu. Dla salafitów – purytanów muzułmańskich – priorytetem okazało się zniszczenie sufickich „bluźnierstw” w Timbuktu. Centrum ruchu karawaniarskiego, miejsce przecięcia się szlaków w handlu transsaharyjskim, perła nowożytnego imperium Mali i Songhaju powoli zamienia się w Mogadiszu. „Miasto 333 świętych” wkrótce ma szansę przekształcić się w ruinę – chyba, że Tuaregowie zostaną z niego wyrzuceni.

Zabytki wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO są niszczone przez ortodoksyjnych koczowników. Nie rabują miejsc kultu, lecz barbarzyńsko je wysadzają. Kult świętych i przykłady sztuki figuralnej są dla nich bluźnierstwem wobec Allacha. Zyskali przez to przydomek „talibów Sahelu” – określenie uzasadnione w pełni. Skończmy wreszcie z romantycznym postrzeganiem Tuaregów jako ciemiężonych przez cały świat nomadów! W znacznej części okazują się barbarzyńskimi fundamentalistami, których zaślepienie doprowadziło do zagłady bezcennych nośników pamięci, kultury i sztuki. Sytuacja ta przywodzi na myśl zniszczenie posągów Buddy w afgańskim Bamianie – profanację dokonaną przez talibów w 2001 roku. Kilka lasek dynamitu i granatów ręcznych wystarczyło do wysadzenia liczących półtorej tysiąca lat 50-metrowych rzeźb. Teraz w pył poszły mauzolea sufickich świętych, część meczetu Sidi Jahia.

Wojna z terroryzmem

W Timbuktu Tuaregowie wysadzili bramę do świętego miejsca „kultów pogańskich” – meczetu Sidi Jahia. Według przekazu tradycji sufickiej, otwarcie tej bramy ma przynieść apokalipsę. Przepowiednia sprawdzi się – zapowiada kres Azawad!

Świętą wojnę na Sahelu toczą dwa ugrupowania tuareskie –Obrońcy Wiary i Ruch na rzecz Jedności Dżihadu w Afryce Zachodniej. Fakcje te, oparte na grupie Tuaregów Ifora, nie ukrywają współpracy z Al Kaidą Muzułmańskiego Maghrebu. Początkowo walczyły z wojskami malijskimi ramię w ramię z Narodowym Ruchem Wyzwolenia Azawad. Wkrótce po zwycięstwie oddzielili się od ugrupowania „niepodległościowców”. Chcieli wprowadzenia szariatu na obszarze całego Azawad, zamiany republiki tuareskiej w teokrację. Wypędzili chrześcijan. Rozpoczęli prześladowania wyznawców sufizmu. Do starcia między fakcjami doszło 27 czerwca. „Niepodległościowcy” (Tuaregowie umiarkowani w poglądach) zostali wyparci z Gao przez bojówki salafitów. Następnie dżihadziści zaminowali miasto, nie licząc się z mieszkańcami, ani z przyszłością zabytków sufickich. Zamknięcie wypożyczalni wideo, zakaz słuchania zachodniej muzyki – to dopiero początek „reform” Obrońców Wiary. Do Timbuktu i Gao nie wpuszczane są konwoje z pomocą humanitarną. W miastach rośnie ryzyko epidemiologiczne. Ich mieszkańcy stanowią zakładników talibów, obawiających się kontrataku „narodowościowców” bądź inwazji Malijczyków.

Salafici kontrolują obecnie trzy główne ośrodki miejskie Azawad: Timbuktu, Gao i Kidal. Toczą walki z „niepodległościowcami”. Na wojnie tej zyskają władze w Bamako. Tuaregowie wykrwawią się w walkach wewnętrznych. Wtedy armia malijska będzie miała o wiele łatwiejsze zadanie. Zapewne pomogą jej Amerykanie i Francuzi, eliminujący kolejny „front walki z terroryzmem”. Azawad przestanie istnieć. Oby do tego czasu dotrwały choć resztki Timbuktu!

Błażej Popławski

 Dokument bez tytułu