Abuja: Będziesz doświadczał surrealizmu

afryka.org Czytelnia Czytelnia Abuja: Będziesz doświadczał surrealizmu

Przygotuj się na to, że Abudża nie zaoferuje Ci przeżyć sensu stricte intelektualnych, podobnych do tych z Rzymu, Wiednia czy Paryża, przepełnionych miejscami, w których spotkasz się z zabytkami, dotkniesz przeszłości wzniosłej, wybitnej dziełami sztuki. Tutaj przeszłość zachowywana była dotąd jedynie w umysłach. Obecne budynki, na które warto zwrócić uwagę będąc w mieście, są tworem tak młodym jak samo miasto, będąc bezpośrednim widzem jego założenia i tworzącej się w ten sposób historii. Afryka żyła do tej pory czasem teraźniejszym, uciekając może od smutnej przeszłości, a nie mając siły w codziennym trudzie na myślenie o chwili nadchodzącej. Pytanie „być czy mieć” nabiera tutaj nowego sensu.

Afryka żyje wszędzie

Życie, gwar, muzyka, zapach. Afryka dobija się do Ciebie niemal wszystkimi możliwymi zmysłami czy to w domach, czy na ulicy. Gdy zaczyna się dzień, słychać jej oddech, czy może westchnienie, przed codzienną harówką. Tylko weekendy są powolniejsze, ulice stosunkowo pustoszeją. Ale to tylko pozór, życie centralizuje się wtedy wokół innych punktów miasta. Liczne tutaj kościoły zbierają rzesze złaknionych pociechy serc, zachęcając wiernych śpiewem, tańcem i bliskością. Każdy otrzyma tutaj to, czego człowiek potrzebuje: uwagi i poczucia szczególności, nawet pośród tysiąca innych osób, w kulturze, która wybrała życie w komunie.

Wszędzie jest właściwie daleko

Abudża to rozległe miast. Zapał spacerowy może szybko minąć, kiedy po pół godzinie będziesz – w zależności od pory roku – zlany rzęsistym deszczem lub nie mniejszym potem. Chociaż w przypadku drugim, nawet stan bezruchu nic nie pomoże. Nie w temperaturach bliskich 40 stopniom. Zobaczysz meczet w Centrum, architektoniczne osiągnięcia ostatniego dwudziestolecia, takie jak: Parlament, Ministerstwo Sprawiedliwości czy Obrony, główny targ miasta w dzielnicy Wuse.

Pohandlujmy trochę …

Handel to słowo klucz w tym mieście. Negocjacje, kupno, sprzedaż, barter. Oko za oko, ząb za ząb ! Przysługa ciągnie za sobą przysługę. Moc koligacji, wzajemnych zależności wyrosłych ze związków rodzinnych, bliższych czy dalszych (w naszym rozumieniu).

Coś byś zjadł

Można się zamknąć w świecie sobie znanym i ostrożnie przetrwać pobyt w Afryce. Tylko czy nie szkoda tej okazji? Wiadomo przecież, że kultury w swojej kuchni przekazują wiedzę o sobie. Co nam więc ten mikrokosmos opowiedział o ludziach i otoczeniu? Poprzez gorzki smak owocu garden egg wgryźć się w trud codziennego życia, poparzonymi palcami sprawdzić tętniące niemal własnym życiem gari (rodzaj mączki, podobnej do kaszy manny, przygotowywanej bardzo gęsto, do formowania kulek, które następnie macza się w tzw. zupach i sosie) z okro soup (nazwa myląca dla Europejczyka, bo zupy w Nigerii są konsystencji sosu i służą do maczania gari), zakończyć przysmakiem miejscowym z trzciny cukrowej. Żeby życie miało smaczek … warto czasem coś zmienić – nawet jeśli to tylko dieta. Kuchnia nigeryjska (chociaż to niezbyt precyzyjne określenie, bo nawet w obrębie jednego kraju jest przynajmniej kilka kuchni) jest kuchnią typową dla krajów tego rejonu. Wykorzystuje się tutaj dokładnie wszystko, co nadaje się do jedzenia, niekoniecznie licząc się z estetyką (w europejskim pojęciu oczywiście). Mamy więc kurcze posiekane na mniej więcej równe kawałki, wraz z kośćmi, liściaste zupy, kilka rodzajów gari, ryż, pataty. Przeciętna nigeryjska rodzina rzadko jada owoce przez Europejczyka tak hołubione, jak mango, ananasy, banany. Jest to rodzaj dietetycznej ekstrawagancji, bo jedzenie ma czysto utylitarne znaczenie. Smakami przewodnimi jest ostry i gorzki. Być może ma to zapobiegać chorobom żołądkowym, ale to tylko moje domniemanie. Jak smak ostry jest jeszcze do przyjęcia, to gorzki zwłaszcza w połączeniu z miejscowymi owocami (na przykład wspomniane wcześniej garden egg, które nie ma polskiego odpowiednika) jakoś dziwnie się komponuje. Co kraj, to obyczaj!

Szaleństwa czas nadszedł nocny

Abudża oferuje wiele miejsc rozrywki, począwszy od małych „bushbarów” serwujących piwo (polecam lokalne marki Star i Gulder) i napoje bezalkoholowe (Maltina i znana powszechnie Coca Cola zaskoczy tutaj swą słodyczą), a skończywszy na wielkich dyskotekach i klubach nocnych. Najłatwiej trafić oczywiście do miejsc proponowanych przez dwa hotele: Hilton – Safari Night Club, Lobby Bar oraz Sheraton – Elephant Bar, Dazzle Night Club. Ale dlaczego ograniczać się do Centrum, jeśli w drodze na lotnisko jest najbardziej polecane w mieście miejsce rozrywki – The Dome, gdzie poza dyskoteką są między innymi założone przez Polaków (!!!) tory bowlingowe. Dzielnica Garki ma swoją Ritę Lorri czy Grand Mirage, na Wuse znajdziesz Cybar.

Czas odjeżdżać już

Budzisz się rano i nie myślisz co na siebie włożyć. Na termometrze zawsze będzie przecież minimum powyżej 20 stopni. Dziwisz się jak bardzo już przywykłeś do tego miejsca, które jest Ci kulturowo dalekie. Wychodzisz i słyszysz „dzień dobry”, „jak się masz?”, „jak spałeś?”. Uśmiechasz się, bo te słowa padają z Twoich ust. Mentalność afrykańska ma coś z zagubionego, przez pęd świata, ogniwa człowieczej egzystencji: przyjaźń, solidarność, gościnność, uczynność.
Na ulicach te same uśmiechy, jakby ładowane słońcem. Wstają kolejnego dnia, by powiedzieć: żyję i ten dzień należy do mnie – ZNOWU !!!

Brygida Kowalska-Nwaimo

 Dokument bez tytułu